Poczytam ci, mamo
„Cała Polska czyta dzieciom” to świetny pomysł na rozwój czytelnictwa w naszym kraju i sposób na spędzanie czasu z dzieckiem. Ale co zaproponować kilkulatkowi do samodzielnej lektury?
Drugoklasiści dostają od swojej wychowawczyni zadanie na ferie: „Przeczytajcie samodzielnie jakąś książkę, ale nie lekturę. A następnie przygotujcie projekt – na arkuszu A3 zróbcie ilustrację i napiszcie, dlaczego warto tę książkę przeczytać". Proste? Nie dla ośmiolatka. Dla rodzica to też może być nie lada kłopot. Bo na co się zdecydować? W dużych księgarniach znajdziemy setki tytułów dla dzieci. Ale w większości będą to albo historyjki oparte na amerykańskich kreskówkach, albo klasyka, czyli np. „Baśnie" Andersena. A jeśli chcielibyśmy, by nasza pociecha przeczytała coś ciekawego, coś, co zostało napisane specjalnie dla niego i to przez polskiego autora?
Czytam sobie
Śródtytuł ten to zarazem nazwa serii książeczek dla najmłodszych wydanej przez Egmont. To dziewięć tytułów, które zostały podzielone i przygotowane w trzech poziomach (1. Składam słowa, 2. Składam zdania, 3. Połykam strony), mające wspomagać naukę czytania wśród dzieci w wieku pięć–siedem lat (zaręczam, że pozycjami z poziomu 3. zachwycają się też starsze). W projekcie wzięli udział najlepsi polscy autorzy literatury dziecięcej. Każda z książek ma niepowtarzalne ilustracje przygotowane przez artystów plastyków.
Poziom pierwszy to głównie książeczki do oglądania – z ciekawymi rysunkami i z jednym prostym zdaniem na każdej ze stron opisującym, co widać (są też ramki z pojedynczymi słowami zapisanymi tak, by ćwiczyć głoskowanie). Polecam „Sekret ponurego zamku" Wojciecha Widłaka z ilustracjami Diany Karpowicz – zabawną historyjkę z dreszczykiem.
Poziom drugi to już dłuższe opowiastki (ok. 900 wyrazów) ze zdaniami złożonymi, elementami dialogu i ćwiczeniami sylabizowania. Autorzy mogli puścić wodze fantazji i nawet w tak krótkiej formie zawrzeć ciekawe, zabawne opowiadania. Moim domowym młodym czytelnikom najbardziej spodobał się „Skarb Arubaby" Małgorzaty Strzałkowskiej (świetnie zilustrowany przez Mikołaja Kamlera). Są tu i chłopiec, i dziewczynka, i zagadki, i poszukiwanie skarbu.
Tytuły z poziomu trzeciego to już spore opowiadania. Czcionka jest duża, ułatwiająca czytanie, ale tekst góruje nad ilustracją. Przygotowano też słowniczek z trudnymi wyrazami (w tekście oznaczone gwiazdką). Wszystkie trzy pozycje są warte przeczytania: „Tajemnica pewnej sąsiadki" Melanii Kapelusz, „Kasztan, tapczan, tralala" Grzegorza Kasdepkego i „Szarka" Ewy Nowak. Młodym czytelniczkom polecam zwłaszcza tę ostatnią. Bohaterką jest bowiem „miastowa" Gabrysia, która w czasie ferii nie „będzie lecieć samolotem do Egiptu", nie „wybiera się w Alpy" ani nawet nie „pojedzie z tatą do Zakopanego na narty", jak jej koleżanki z klasy. Spędzi ten czas na wsi u dziadków. Nuda? O nie...
Zamiast Harry'ego Pottera
Jeśli zaś chcemy, by nasze pociechy w przyszłości chętnie sięgały po dzieła Arthura Conana Doyle'a czy Agathy Christie, sprezentujmy im „Wielką księgę detektywa Pozytywki" Grzegorza Kasdepkego. Na tom składają się trzy wcześniej wydane tytuły („Detektyw Pozytywka", „Nowe kłopoty detektywa Pozytywki", „Pamiątki detektywa Pozytywki"). Główny bohater wymyślony przez doskonałego Kasdepkego (polecam też „Co to znaczy..." tegoż autora!) to zabawne, ale i dziwaczne indywiduum: mieszka i nosi się skromnie, ale ma wielki talent do dostrzegania tego, czego inni nie widzą, dzięki czemu nieustannie rozwiązuje „kryminalne" zagadki. Bywa straszno, ale częściej – zabawnie. A wszystko to napisane jest piękną, barwną polszczyzną.
By zaś przekonać dziecko, że literacki świat czarów to nie tylko przygody Harry'ego Pottera, podsuńmy mu do przeczytania serię „Magiczne drzewo" Andrzeja Maleszki (być może niektóre dzieci znają film pod takim tytułem – owszem, udany, ale dopiero książka naprawdę rozpali wyobraźnię młodego czytelnika). Na razie ukazały się cztery tomy: „Czerwone krzesło", „Tajemnica mostu", „Olbrzym" i „Pojedynek". Jak pisze wydawca: „Burza powaliła olbrzymi stary dąb. Było to Magiczne Drzewo. Ludzie zrobili z niego setki przedmiotów, a każdy zachował cząstkę magicznej siły...", a autor – łącząc współczesne realia ze światem magii – unaocznia dzieciom, że czary to nie jest zwykła zabawa, a ktoś, kto nierozważnie korzysta z magii, może mieć spore kłopoty. Zwykli-niezwykli młodzi bohaterowie, skrzący się dowcip i wielkie przygody – to wszystko znajdziecie w powieściach Andrzeja Maleszki.