Mała Polska w Indiach
Rodzinne dramaty i rozstania, miłość, wojna i historia w tle, a wszystko skąpane w słońcu księstwa Nawanagar – opowieść o hinduskim maharadży, który przygarnął setki polskich sierot, to wymarzony materiał na film
Na wzgórzach w Balachadi, niewielkiej nadmorskiej mieściny na półwyspie Kathiawar w północno-zachodnich Indiach (obecnie stan Gujarat), nie ma już śladu po parterowych domkach z czerwonym dachem, jakie 70 lat temu wybudował dla polskich dzieci maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji. Jedyną pamiątką tamtych czasów jest ufundowana przez Polaków tablica, kilka historycznych zdjęć i wypowiedzi naocznych świadków. Mimo wieloletnich starań ocalałych zesłańców historia wielkodusznego władcy i setek uratowanych przez niego polskich dzieci nie trafiła pod strzechy. – Dlatego tak ważny jest ten film, trzeba to nagłośnić – przekonuje Anu Radha, dziennikarka i dokumentalistka z indyjskiego studia filmowego Aakaar. Radha właśnie wróciła do kraju, po tym jak w polskiej stolicy padł ostatni klaps na planie jej filmu, polsko-hinduskiej koprodukcji zatytułowanej „Mała Polska w Kathiawar". Film opowiada historię sześciorga Polaków, którzy w dzieciństwie przeżyli wojenną tułaczkę przez sowieckie republiki i trafili pod skrzydła wspaniałomyślnego możnowładcy.
Janda i Bollywood
– To film o miłości. Do Indii, do sportu, harcerstwa, do drugiego człowieka. Robię go także z duchowych pobudek. Wierzę w to, że na świecie nie ma granic. A historia ocalałych dobitnie pokazuje, że granice są wymysłem elit politycznych. Przecież naszych krajów z pozoru nic nie łączy, kto by pomyślał, że taka historia w ogóle może się wydarzyć? A jednak. W obliczu ludzkiej tragedii zasieki i różnice kulturowe tracą na znaczeniu, wystarczy odrobina współczucia, empatii i miłości bliźniego – mówi z zapałem producentka i reżyserka filmu.
W ramach polsko-indyjskiej współpracy Narodowy Instytut Audiowizualny dorzucił do budżetu 200 tys. zł. Radha namówiła Krystynę Jandę, by przeczytała wiersz Wiesława Stypuły, jednego z głównych bohaterów. Hindusom pomagała też ekipa TVP i to w polskiej telewizji wkrótce będzie można obejrzeć efekt ich pracy.
Widzowie zobaczą, jak dziś wygląda Balachadi, będą świadkami sentymentalnej podróży do Indii Wiesława Stypuły, współzałożyciela i prezesa Klubu Jamnagarczyków, późniejszego Koła Polaków w Indii (od nazwy stolicy Nawanagaru, księstwa Jama Saheba – miasta Jamnagar), i jego spotkania z dziećmi hinduskiego dobrodzieja, poznają też wzruszającą opowieść o miłości Jadwigi Truchanowicz i Jerzego Tomaszka. Jako nastolatki razem przeżyli piekło wojennej tułaczki, baśniową przygodę w Indiach i lata emigracji w Afryce. W egzotycznej scenerii zakochali się. Po latach los znów skrzyżował ich drogi, uczucie rozkwitło na nowo i w 2008 r. Jadwiga i Jerzy, jako stateczni staruszkowie, wzięli ślub.
Oprócz grupy „polskich Indian" – jak sami siebie nazywają mieszkańcy indyjskich ośrodków – najważniejszym bohaterem filmu będzie ich wybawiciel Jam Saheb, dziedzic księstwa Navanagar, czyli Dobra Ziemia.
Maharadża Polską interesował się już wcześniej. Kształcił się w Europie i jeszcze przed II wojną w Genewie poznał Ignacego Paderewskiego. Hinduski młodzieniec był pod jego wielkim wrażeniem: – W trakcie rozmowy mistrz zwrócił uwagę na moje ręce. Uznał, że palce moje są cienkie i nadają się do techniki gry na fortepianie. Niestety, ojciec mój ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu orzekł: – Palce ma dobre, ale słuchu nie ma za grosz – opisywał Jam Saheb spotkanie z wybitnym kompozytorem.
Jako jeden z dwóch hinduskich delegatów w gabinecie wojennym Wielkiej Brytanii poznał też gen. Władysława Sikorskiego. Gdy po podpisaniu układu Sikorski–Majski w 1941 r. pojawiła się szansa uratowania tysięcy polskich dzieci rozrzuconych po sowieckich republikach, Jam Saheb zaproponował pomoc.
W pobliżu swojej nadmorskiej rezydencji, nieopodal okazałego pałacu, zlecił swemu architektowi wybudowanie osiedla. W ciągu kilku miesięcy w Balachadi stanęło 60 parterowych baraków. – Może tam w pięknych górach położonych nad brzegiem morza dzieci te będą mogły powrócić do zdrowia, może tam uda im się zapomnieć o wszystkim, co przeszły, i nabrać sił do przyszłej pracy jako obywatele wolnego kraju – tłumaczył maharadża w 1942 r.