Owczy ogon
„Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki". Znaczenie tego nieco zakurzonego, ale wciąż obecnego w naszej świadomości, historycznego powiedzenia mogliśmy odkryć podczas naszej unijnej prezydencji, w trakcie której nasi głównodowodzący promowali węgierskie wina.
Kojarzą się nam one głównie z byczą krwią (egri bikaver) i tokajem, który przez wielu z nas wymieniany jest jako szczep, a w rzeczywistości to region uprawy winorośli. O egri bikaverze z reguły nie mamy dobrego zdania, co jest niewątpliwie pozostałością po poprzednim systemie – było to wówczas jedno z niewielu dostępnych win, które w dodatku funkcjonowało jako produkt przemysłowy, produkowany w gigantycznych ilościach.
Czasy się zmieniły, a wraz z nimi sposób uprawy winorośli. Węgierskie wina powracają, a na sklepowych półkach, poza tokajami, możemy znaleźć przedstawicieli innych regionów, w tym wina z Somlo. Jest to region leżący na północ od Balatonu, charakteryzujący się glebą pochodzenia wulkanicznego z dużą zawartością żelaza. Uprawiana tu winorośl to riesling, furmint, harslevelu, tramini, chardonnay oraz tytułowy juhfark (owczy ogon). Juhfarka można uwielbiać lub nienawidzić, nie spotkałem się z pośrednią opinią. Wytwarza się z niego zadziwiające białe wina, które nie każdemu przypadną do gustu. Wina z tego szczepu są pełne i dyskretne zarazem, z dużą, ale zrównoważoną kwasowością, delikatnie słonawe, jednocześnie miodowe. Potrzebują długiego okresu dojrzewania, w trakcie którego zmienia się ich smak. Jest to jedno z win, które bardzo trudno jednoznacznie opisać, a rocznik i wiek mają bardzo duże znaczenie.