Serialowa wiosna
Zgodnie z logiką inżyniera Mamonia z „Rejsu” my, Polacy, lubimy to, co już dobrze znamy. Stacje TV zasypały więc widzów kolejnymi sezonami seriali. Nowości jest zaledwie parę
W telewizji najchętniej oglądamy rodzime produkcje, zwłaszcza tasiemcowe telenowele (od lat największą wielomilionową widownię ma „M jak miłość"). Zarówno telewizja publiczna, jak i stacje komercyjne, TVN i Polsat, prześcigają się więc w tworzeniu seriali, które pokochają miliony. Jaki jest według nich przepis na antenowy sukces?
Po pierwsze, prosty i bliski widzom scenariusz, bez względu na to, czy jest to serial obyczajowy czy kryminalny. Po drugie – znani aktorzy. W efekcie w poszczególnych stacjach oglądamy ciągle te same twarze. W głównych rolach lub choćby w epizodach występują ci sami aktorzy, te same aktorki. Po trzecie – trzeba trzymać rękę na pulsie: jeśli jakiś serial osiągnie oglądalność powyżej 2–3 milionów widzów, kręci się kolejne sezony.
Trudno się zatem dziwić, że właśnie rozpoczęła się emisja siódmej serii „Rancza" (TVP 1, niedziele, godz. 20.20). Od pierwszych odcinków ma kilkumilionową, wierną widownię (to podstawowe kryterium dla producentów!). Ale też nie bez powodu. Akcja dzieje się gdzieś na prowincji. We wsi Wilkowyje pojawia się Amerykanka (urokliwa Ilona Ostrowska) i zamieszkuje w pobliskim dworku, który odziedziczyła po polskiej babci. By było jak z Reja, są także wójt i pleban, a by było śmieszniej – to bracia bliźniacy (obaj udanie grani przez Cezarego Żaka). Oczywiście – mimo że to przecież tylko mała wieś – pełno tu oryginałów, z „Kusym" na czele (świetny Paweł Królikowski). Obrazu dopełnia „chór grecki", czyli „intelektualiści" z ławeczki przed sklepem popijający miejscowe wino marki Mamrot... Jednym słowem ci z miasta się śmieją, bo to takie prowincjonalno-rubaszne, ci ze wsi zaś podziwiają i po cichu marzą, żeby i do nich przyjechała ekipa filmowa (mazowiecki Jeruzal, który od początku „gra" Wilkowyje, bardzo dobrze na tym wyszedł – to dziś turystyczne eldorado, a i miejscowi grali epizodziki lub choćby statystowali w „Ranczu").
Licencja na zabijanie... seriali
W telewizji publicznej postawiono na seriale oparte na licencji (czyli wymyślono je na Zachodzie, pokazywano je u nas, dzięki czemu schemat jest już znany i lubiany, dokłada się więc tylko miejscowe realia). Największy sukces odniósł „Ojciec Mateusz" (czwartki, TVP 1, godz. 20.30), który powstał na bazie włoskiego „Don Mateo" (notabene na AXN Crime można oglądać szósty sezon oryginału). Nie da się zaprzeczyć, że rodzime perypetie księdza detektywa swą masową popularność zawdzięczają odtwórcy tytułowej roli, czyli przystojnemu Arturowi Żmijewskiemu (aktorowi zapewne z całej tej zabawy podoba się już tylko gaża – gra „na jednym uśmiechu", trudno mu będzie o zmianę wizerunku; oby nie podzielił losu Stanisława „Klossa" Mikulskiego czy Andrzeja „Czterdziestolatka" Kopiczyńskiego). Trzeba jednak oddać sprawiedliwość „Ojcu Mateuszowi": zdarzają się zabawne dialogi, ciekawe zagadki kryminalne, a najjaśniejszą gwiazdą serii jest postać Natalii, gospodyni na plebanii (kreacja Kingi Preis godna nagród!).
Równie udanym przeniesieniem na nasze podwórko jest serial „Rodzinka.pl" (został zrealizowany na podstawie kanadyjskiego scenariusza „Les Parent"). Perypetie pięcioosobowej rodziny Boskich – mąż, żona i trzech (!) synów – od dwóch lat śledzi coraz większe grono telewidzów (zwłaszcza nastolatki piszczące na widok młodego, przystojnego Macieja Musiała w roli Tomka, najstarszego z synów). I choć drażnić mogą realia, w jakich żyją bohaterowie (właściwie na wszystko ich stać), to i tak na co dzień borykają się z problemami podobnymi do tych, które spotykają zwykłych ludzi (choć na pewno nie statystycznego przeciętnego Polaka). No, a Małgorzata Kożuchowska być może przestanie kojarzyć się polskim widzom z rolą Hanki Mostowiak. Nowe odcinki czwartego sezonu – w piątki o 20.40 w Dwójce.
Nie za bardzo natomiast powiodło się skopiowanie „Komisarza Rexa" (przy czym tytułowy komisarz to doskonale wyszkolony... owczarek niemiecki). Za Odrą serial cieszy się sporą popularnością, u nas „Komisarz Alex" średnio się udał (ani scenariusz, ani realizacja nie porywają), ale i tak miał niezłą widownię. Dlatego od 2 marca w Jedynce oglądamy już trzeci sezon (soboty, godz. 20.20).