
Nordycka alternatywa
Sojusz z krajami skandynawskimi to jedyna realna gwarancja niepodległości Polski. Sojusz z Niemcami lub Rosją oznacza utratę suwerenności
W 1803 r. książę Adam Czartoryski zaprzyjaźniony z Aleksandrem I przedstawił carowi memoriał „O systemie politycznym, jakiego winna trzymać się Rosja". Proponował w nim odebranie Prusom Mazowsza, Poznańskiego, Pomorza i Śląska, złączenie ich z Polską centralną oraz z litewsko-ruskimi ziemiami dawnej Rzeczypospolitej. W wyniku tego miało powstać państwo połączone unią personalną z Rosją pod berłem Aleksandra, który stałby się królem Polski. Początkowo wydawało się, że car zaaprobował propozycje księcia. W 1804 r. powierzył mu nawet funkcję ministra spraw zagranicznych Rosji. Jednak wrogie Polakom ośrodki na dworze petersburskim, głownie niemieckie, doprowadziły do dymisji ministra, a z czasem także sam car zarzucił projekt odbudowy Rzeczypospolitej. Wówczas się nie udało. Czy współcześnie istnieją mocniejsze przesłanki, by rozważyć realizację dawnego planu księcia Czartoryskiego?
Ukraina i Białoruś dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że nie chcą być w granicach Rosji. Demonstruje to nawet współpracujący z Moskwą prezydent Łukaszenka. Na Białorusi i Ukrainie pojawia się nostalgia za dawną Rzecząpospolitą, traktowaną jako polsko-litewsko-ruski związek państw. Na białoruskich forach internetowych w ubiegłym roku toczyła się dyskusja nad sposobami zawiązania konfederacji białorusko-polskiej i doproszenia do niej Ukrainy. Wskazywano, że wspólne państwo (ponad 93 mln ludności, 1,124 mln km kw. powierzchni i PKB o łącznej wartości 734,8 mld dolarów) byłoby poważnym potencjałem na europejskiej scenie politycznej.
Wydaje się, że odbudowa Rzeczypospolitej dałaby liczne korzyści zarówno Polsce, jak i Rosji, nie degradując znaczenia Białorusi i Ukrainy. Dzięki tym dwóm krajom należącym do Wspólnoty Niepodległych Państw Rosja mogłaby uzyskać bezpośrednią drogę do UE – wystarczyłoby nadać polskie, czyli unijne, obywatelstwo Białorusinom i Ukraińcom. Wraz z tym pojawiłaby się w Europie Środkowej rzeczywista szansa zbudowania wspólnoty gospodarczej i politycznej, o której mówi Władimir Putin. Rzeczpospolita byłaby bowiem miejscem, gdzie świat UE spotkałby się i realnie współpracował ze światem WNP. Tego nie da się zrobić ponad głowami Polaków, omijając Europę Środkową i współpracując tylko z Niemcami. Jest też jeszcze jedno uwarunkowanie, które warto Rosjanom przypominać. W XX w. Rosja dwa razy graniczyła z Niemcami i dwa razy Niemcy na nią napadły. Odbudowa wielonarodowej Rzeczypospolitej pozostającej w dobrych stosunkach z Rosją upewnia, że więcej takich napaści nie będzie.
Kreml może lekceważyć Polskę, ale bez względu na jej wielkość i znaczenie musi dostrzegać, że jest dla niego kluczem do Europy. W przeszłości Rosja usiłowała ten klucz brać siłą i w konsekwencji zawsze przegrywała. To wymowne, że najpierw po rozbiorach Rzeczypospolitej nastąpił rozpad imperium rosyjskiego, a potem po zwycięstwach Stalina doszło do zawalenia się bloku sowieckiego i zachodnie granice Rosji wróciły tam, gdzie były w XVIII w. Jakie wnioski wyciągnęła z tego Moskwa – jeszcze raz ruszy zbrojnie na zachód?
Zdaję sobie sprawę, że odbudowa wielonarodowej Rzeczypospolitej jako sojusznika Rosji dla wielu Polaków i dla wielu Rosjan będzie trudna do zaakceptowania. Jeszcze trudniejsza w realizacji. Przyznać też trzeba, że przy obecnej polityce rosyjskiej, a zwłaszcza po tym, co zdarzyło się między Polakami a Rosjanami w przeszłości, trudno przyjąć, że jest to realne. Zważywszy jednak na wagę sprawy dla bezpieczeństwa Polski, a także dla powodzenia planów rosyjskich, warto sprawdzić, czy istnieją szanse na taką radykalną zmianę wzajemnych relacji.
Niemieckie mniejsze zło
Innym wartym rozważenia kierunkiem polskiej polityki zagranicznej, być może rokującym większe szanse na sukces niż w wypadku Rosji, jest południe i w konsekwencji bliska współpraca z Niemcami. Obecny polski rząd podchodzi do tej współpracy kapitulancko i dowodzi tego nie tylko minister Radosław Sikorski, deklarujący gotowość podporządkowania się Berlinowi, ale także oponent jego polityki, publicysta Rafał Ziemkiewicz, głoszący, że Polska już być może nie ma szans na zachowanie suwerenności i w obawie przed Rosją powinna wybrać „mniejsze zło": schronić się do strefy niemieckiej.