Drogi lobbystów
Pieniądze na budowę i modernizację głównych dróg w Polsce są wciąż rozdrapywane przez regionalnych i lokalnych polityków
Mimo zrywu inwestycyjnego na Euro 2012 Polska nadal nie ma dokończonej nawet podstawowej sieci autostrad (A1, A2, A4, A6) i dróg ekspresowych (S7, S3, S8, S5 i S17). Ani jedno z największych polskich miast nie jest jeszcze otoczone pierścieniem obwodnic. Najważniejsze połączenia drogowe w kraju, czyli te między największymi miastami, to wciąż w dużej mierze wąskie, zapchane i niebezpieczne jednopasmówki. Gdańsk, Kraków, Białystok i Lublin do dziś nie mają dwujezdniowej drogi do Warszawy, a Poznaniowi brakuje takiej arterii do Wrocławia. Wiele pilnie potrzebnych inwestycji, mających odciążyć najbardziej zatłoczone krajowe drogi musi czekać lub wlecze się w nieskończoność, bo brakuje funduszy na ich szybką realizację.
Oto pierwsze z brzegu przykłady. Zamrożono przetarg na dokończenie wschodniej obwodnicy Krakowa w ciągu trasy nr 7 (w grodzie Kraka natężenie ruchu na niej sięgało już w 2010 r. 30 tys. aut na dobę), od węzła Igołomska do ul. Botewa. Powód? „Brak zapewnionego finansowania". Identyczna jest sytuacja z przetargiem na obwodnicę Radomia, która będzie częścią „siódemki". W Radomiu przez tę drogę przetacza się ponad 20 tys. aut dziennie. Obwodnicy od lat nie może się doczekać również Częstochowa, przez którą przejeżdża 50 tys. aut na dobę. A także podwarszawskie Marki, które przecina „ósemka" (40 tys. samochodów dziennie), czy Łomianki – z takim samym ruchem na „siódemce". Brakuje też pieniędzy na dokończenie budowy drugiej nitki zakopianki (m.in. między Lubniem a Rabką), która na tych odcinkach, gdzie ma tylko jedną jezdnię, należy do najbardziej zatłoczonych i niebezpiecznych dróg w Polsce.
Nie byłoby to może tak bardzo bulwersujące, gdyby nie fakt, że jednocześnie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) obok ważnych, pilnie potrzebnych dróg od lat buduje dziesiątki takich, które spokojnie mogłyby zaczekać, bo nie ma na nich dużego ruchu (poniżej 10 tys. aut na dobę). Przykład? Obwodnica maleńkiego miasteczka Frampol (w ciągu drogi krajowej nr 74 prowadzącej do przejścia granicznego z Ukrainą w Zosinie, którego nie mogą przekraczać tiry), oddana do użytku w listopadzie zeszłego roku. Kosztowała 50 mln zł. Wybudowano ją, mimo że według danych z ostatniego tzw. generalnego pomiaru ruchu (2010 r.) od wschodu wjeżdżało do Frampola drogą nr 74 tylko 2 tys. aut na dobę (czyli średnio mniej niż dwa na minutę), w tym zaledwie 82 ciężarówki, a od zachodu 3,8 tys. samochodów, w tym 376 auta ciężarowe.
Ktoś powie, że w tym wypadku chodzi o niewielkie pieniądze. To weźmy inny przykład: budowana właśnie obwodnica Hrubieszowa (także w ciągu drogi krajowej nr 74), która ma pochłonąć – wraz z projektem i wykupem gruntów – 179 mln zł. GDDKiA zmierzyła ruch w tym mieście na „siedemdziesiątce czwórce" w trzech miejscach (dane z 2010 r.): od 3,5 tys. do 8,5 tys. na dobę (z czego od 170 do 300 stanowiły ciężarówki).
W grudniu zeszłego roku otwarto północną obwodnicę Jędrzejowa w ciągu drogi nr 78, na której ruch w tym mieście nie przekraczał 6 tys. aut na dobę. Jej budowa kosztowała 190 mln zł.
W latach 2007–2010 GDDKiA zakończyła realizację następujących inwestycji na drogach krajowych (dane o natężeniu ruchu z 2010 r.):
- obwodnica Gołdapi na drodze nr 65, koszt – 133 mln zł, natężenie ruchu (mierzone w dwóch miejscach) – 2,4 tys. i 3,4 tys. aut na dobę, w tym mniej niż 300 ciężarówek;
- obwodnica wsi Okopy na drodze nr 12, koszt – 51 mln zł, natężenie ruchu (mierzone w dwóch miejscach) – 3,8 tys. i 4,6 tys. aut na dobę;
- obwodnica Wyrzysk na drodze nr 10, koszt – 177 mln zł, natężenie ruchu – 5,4 tys. aut na dobę;
- obwodnica Raciąża na drodze nr 60, koszt – 89 mln zł, natężenie ruchu – 5 tys. aut na dobę;
- obwodnica Chojnic w ciągu drogi nr 22, koszt – 209 mln zł, natężenie ruchu – poniżej 6 tys. aut na dobę;