Fachowiec potrzebny od zaraz
W Polsce 400 tys. młodych ludzi nie ma zatrudnienia, a jednocześnie 60 proc. pracodawców twierdzi, że nie może znaleźć pracowników
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w Polsce przybyło 0,5 mln bezrobotnych. Wśród osób w wieku od 15 do 24 lat bezrobocie wynosi już 28 proc. – Na rynku są dwa kluczowe problemy; rzeczywiście brakuje miejsc pracy, a do tego całkowicie wywrócono polski system nauczania – mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Przygotował on projekt wdrożenia dualnego systemu kształcenia zawodowego w Polsce na wzór świetnie sprawdzających się tego typu rozwiązań w Szwajcarii, Niemczech, Austrii, Danii czy Norwegii. Organizacje pracodawców uważają, że to ostatni dzwonek, by te pomysły wcielić w życie.
Afrykanizacja systemu
Dziś polskiej młodzieży czkawką odbijają się reformatorskie zapędy polityków z końcówki lat 90. ubiegłego wieku. Właściwie nie wiadomo, dlaczego uznali oni, że kluczem do sukcesu zawodowego dla młodych Polaków będzie wykształcenie ogólne bez konkretnego zawodu. W 1999 r. podjęto decyzję o likwidacji średnich szkół zawodowych (czteroletnich liceów i techników, pięcioletnich technicznych szkół zawodowych i czteroletnich liceów zawodowych), a w przypadku zasadniczych szkół zawodowych skróceniu nauki z trzech do dwóch lat. W miejsce likwidowanych szkół powstawały licea profilowane. Ówczesna wiceminister edukacji narodowej Irena Dzierzgowska wyjaśniała: „Liceum profilowane da młodzieży lepsze przygotowanie ogólne, pomoże jej także w planowaniu własnej kariery. Nauczy przedsiębiorczości i zaradności. Taki absolwent łatwiej poradzi sobie na rynku pracy. Po liceum profilowanym będzie miał szeroki wybór szkół, kursów dłuższych i krótszych szkoleń zawodowych. Sądzę, że będzie lepiej przygotowany do ewentualnej szybkiej zmiany zawodu". – Uznano, że zawodu można się nauczyć na kilkumiesięcznych kursach i szkoleniach. Ciekawe, czy osoby, które głosiły te hasła, powierzyłyby budowę domu lub naprawę komputera ludziom po trzymiesięcznym kursie – komentuje prof. Mieczysław Kabaj. I choć kilka lat później reformę wstrzymano, likwidacja szkół zawodowych ruszyła. W sumie w dziesięcioleciu 2001–2010 zlikwidowano prawie 3,6 tys. średnich szkół zawodowych i 587 zasadniczych szkół zawodowych. Liczba ich uczniów zmniejszyła się z ponad 1,5 mln do ok. 780 tys. Polska znalazła się wśród czterech krajów o najniższym udziale kształcenia zawodowego w średnim kształceniu młodzieży. Profesor Kabaj nazywa ten okres afrykanizacją systemu szkolenia, bo tylko w Afryce znalazł państwa, w których nie było średnich szkół zawodowych i technicznych. – Stworzono w społeczeństwie przekonanie, że tylko wyższe wykształcenie daje szansę na ciekawą pracę, zadowolenie i realizację marzeń – mówi prof. Kabaj.
A młodzież, której wbijano, że zawodówki są dla nieuków, drzwiami i oknami pchała się na studia wyższe. Dziś mamy najwyższy w Europie udział procentowy studentów szkół wyższych w ogólnej liczbie uczących się w szkołach ponadpodstawowych. Wynosi on 56 proc., podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii niespełna 30 proc., a w Niemczech 19 proc. Średnia unijna to 27,5 proc. – Mamy dramatyczną niespójność systemu kształcenia z potrzebami rynku – zauważa Ireneusz Jabłoński, ekspert z Centrum im. Adama Smitha. Ocenia, że to wynik z jednej strony rozbicia systemu szkół zawodowych, a z drugiej namnożenia na uczelniach nisko kosztowych kierunków humanistycznych, kształcących masowo pedagogów, socjologów i marketingowców.
Zachwiane proporcje
Profesor Kabaj zauważa, że obecnie na jednego absolwenta technikum i zasadniczej szkoły zawodowej przypada dwóch absolwentów szkół wyższych. – W Polsce naturalne proporcje zostały zachwiane, jednego robotnika pilnuje na budowie dwóch inżynierów – zauważa Kabaj. To stąd wspomniany na wstępie rozjazd pomiędzy tym, kogo poszukują firmy, a tym, kto szuka pracy. – Aby poprawić sytuację młodych ludzi na rynku, trzeba szkolnictwo zawodowe uczynić bardziej atrakcyjnym, tak jak robią to kraje stosujące dualny system kształcenia – mówi Kabaj.