Rząd nas wyleczy
Władza będzie mogła dowolną osobę uznać za niebezpieczną i umieścić w szpitalu psychiatrycznym na wszelki wypadek
Rządy Donalda Tuska coraz bardziej przypominają czasy sowieckie. Rząd chce zmienić prawo, aby umożliwić leczenie psychiatryczne osób, które nie popełniły żadnego przestępstwa, a jedynie takowe mogą popełnić w przyszłości. Ma temu służyć nowelizacja art. 22 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Obecnie umieszczenie kogoś w szpitalu psychiatrycznym i poddanie specjalistycznej terapii wymaga zgody osoby zainteresowanej lub jej opiekuna prawnego. Po nowelizacji taka zgoda nie będzie już potrzebna.
Rząd Tuska do przeforsowania tej modyfikacji postanowił wykorzystać fakt, że w najbliższych miesiącach wolność ma odzyskać kilkudziesięciu groźnych przestępców, którzy odsiedzieli już swoje wyroki za przestępstwa będące zazwyczaj wynikiem różnego rodzaju zaburzeń osobowości, z seksualnymi włącznie. Jak zostało to podane opinii publicznej, rząd poważnie się obawia takich osób i dlatego zamierza zmienić prawo w taki sposób, aby w dowolnej chwili móc ich umieścić w psychiatryku. Problem tylko w tym, że dość łatwo będzie można rozciągnąć ten przepis na inne kategorie naszych obywateli. Władza będzie mogła dowolną osobę uznać za niebezpieczną i umieścić ją w szpitalu psychiatrycznym na wszelki wypadek.
Takie możliwości „prawne" stworzono już pół wieku temu w sowieckiej Rosji. Uznano wówczas, że niektórych trzeba leczyć z powodu tzw. schizofrenii bezobjawowej, która polegała na „zakłóconym kontakcie z rzeczywistością i wadliwym instynkcie samozachowawczym, objawiającym się poczuciem braku zależności od władzy". W ten sposób do sowieckiej psychuszki mógł trafić w zasadzie każdy, kogo władza uznała za niebezpiecznego.
Pomysł rządu Tuska, aby lokować w psychiatrykach wszystkich potencjalnie niebezpiecznych, przeraził nawet polskich lekarzy i psychiatrów. Ich zdaniem nowe przepisy, jeśli zostaną wprowadzone, będą stanowiły olbrzymie pole do nadużyć. Jeszcze większe obawy z tego powodu pojawiły się wśród polityków opozycji. W PiS już się zastanawiają, czy przypadkiem wszyscy zwolennicy „religii smoleńskiej" (termin propagandy Tuska) nie zostaną zaklasyfikowani jako potencjalnie niebezpieczni.