Powiedzieli
Czego po wypadku konkretnie potrzebowałeś?
Ciężki dla mnie temat.
Ktoś się wtedy od ciebie odwrócił?
Nikt się nie odwrócił. Po prostu ich wtedy nie było. Teraz dopiero dzwonią i mówią: „martwiłem się", „tęskniłem", „trzymałem kciuki". Słabe!
Może bali się, że sytuacja ich przerośnie? Że spotkają nie swojego kumpla, ale warzywo?
Wszyscy się teraz tak tłumaczą. A czego tu się bać? Łozo zadzwonił w środku nocy do moich rodziców, których nie znał, że ich syn zamiast bawić się, leży nieprzytomny w szpitalu. Jak on się musiał bać! Wiesz, czego potrzebowałem rok temu tuż po wypadku? Żeby przyszedł kumpel, wziął mnie pod rękę i wyszedł ze mną na spacer. Tyle. Kropka.
Chętnych nie było?
Głównie zajęli się mną Maniek, Jacek i Karol. Nie bali się też Łozo, Maciek, Rafał i Adaś, mój menedżer. Nie zawiedli też chłopaki z drużyny. Dziękuję im z całego serducha. Od wielu ludzi oczekiwałem więcej – mówię o bliskich znajomych.
Alan Andersz dla „Show" —wyb. ns