Melancholijne bezdroża Brazylii
Brazylia – olbrzymia, różnorodna, fascynująca. Na jej kinematograficznej planecie – wyłączając produkcje komercyjne – powstają ciekawe filmy niemające wspólnego rysu.
Sąsiedzkie dźwięki
reż. Kleber Mendonca Filho
Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Debiutujący krytyk filmowy Kleber Mendonća Filho w swoim thrillerze społecznym („Sąsiedzkie dźwięki") pochylił się nad różnicami klasowymi, ale nie tak, jak zrobiliby to bracia Dardenne, lecz z zacięciem wielbiciela dobrych dreszczowców. Jego opowieść o społeczności zamieszkującej elegancki kompleks mieszkalny położony nad samym brzegiem oceanu w Recife wypełnia niepokojąca atmosfera oczekiwania na coś złego, acz nieuchronnego, co musi się wydarzyć – i wydarza się w finale. Tak jakby dźwignie jakiejś ciemnej maszynerii uruchomiły już tryby zniszczenia i katastrofa była z góry przesądzona. Bardzo trudno jest wykreować taką atmosferę w filmie, zwłaszcza gdy niemal każdy kadr przesiąknięty jest słońcem i światłem. Kadry zresztą też są wyjątkowe, często skomponowane jak obrazy, tajemnicze, statyczne, geometryczne, bo wypełnione architektonicznymi liniami
i krzywiznami budynków posesji. A w niej, choć położonej kilka kroków od wspaniałego Atlantyku, nie czuje się oddechu wolności, który zwykle niesie ze sobą świadomość bliskości morza. Mieszkańcy osiedla, samotni i melancholijni w swoich apartamentach odgrodzonych kratami, duszą się w betonowych budynkach. Między nimi – klasą średnią – a pracującymi dla nich na terenie posesji służącymi, gosposiami, stróżami jest przepaść – lepiej uposażeni ani nie starają się chociaż częściowo jej zasypać, ani też zrozumieć ludzi gorzej potraktowanych przez los. Daje ona jednak o sobie znać powtarzającym się koszmarem sennym jednej z bohaterek, która obserwuje w nim wielką grupę postaci przechodzących nad ogrodzeniem i wdzierających się do jej mieszkania – oczywisty lęk niemartwiących się o chleb powszedni przed buntem ubogich i wykorzystywanych.
Na ubiegłorocznym festiwalu Filmy Świata Ale Kino+ Brazylia była najliczniej reprezentowaną kinematografią narodową. Również w Recife toczy się akcja „Wszystkich mężczyzn Weroniki" Marcelo Gomesa, w brazylijskim interiorze – „Wyprawa do Xingu" Cao Hamburgera, a po bezdrożach kraju szukał własnej życiowej drogi tytułowy cyrkowy „Klaun" w ciepłej i surrealistycznej opowieści Seltona Mello. A w mojej głowie wciąż bardzo żywe są jeszcze kadry ubiegłorocznej premiery
– „Opowieści, które istnieją tylko w naszej pamięci" Julii Murat, w której młoda fotografka Rita trafia do zapomnianej przez śmierć wioski w dolinie Paraiba. Raczej nie znikną z niej też sceny z najbardziej niezwykłego brazylijskiego filmu – legendarnej adaptacji Joaquima Pedra de Andrade awangardowej, modernistycznej „Macunaimy" Maria de Andrade, lingwistycznego, psychologicznego i socjologicznego portretu multikulturowej i wieloetnicznej Brazylii.