Miłosz na garnuszku CIA
Kongres Wolności Kultury połączył wielu pozornie obcych sobie ludzi. To oficjalna wersja. Ta mniej oficjalna mówi, że wszyscy byli finansowani przez Centralną Agencję Wywiadowczą
Powstanie KWK było bezpośrednią reakcją niekomunistycznych intelektualistów na propagandową, pokojową ofensywę sowiecką. W marcu 1949 r. w hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku zebrało się ponad 800 osobistości świata literatury i nauki z USA, Europy Zachodniej i ZSRS, aby zaapelować o pokój, porozumienie ze Stalinem i walkę z nowym faszyzmem reprezentowanym podobno przez imperialistyczną Amerykę. Dobre samopoczucie stalinistów postanowili zepsuć przedstawiciele radykalnej (na ówczesne czasy) lewicy. Teoretyk i wielki znawca marksizmu, filozof Sidney Hook, zadając delegacji sowieckiej trudne pytania, skutecznie zepsuł podniosły nastrój stalinowskim „bojownikom o wolność".
Hook nie ogranicza się jedynie do płomiennych wystąpień. Z jego inicjatywy powstaje Amerykański Komitet dla Wolności Kultury, grupujący większość lewicowych antykomunistów, wspierany przez związkowych przywódców z AFL i takie sławy jak T. S. Eliot, Artur Koestler czy Bertrand Russell.
Pięć miesięcy wcześniej w Berlinie inny nowojorski lewicowy dziennikarz, pracujący podówczas w służbach kulturalnych US Army Melvin J. Lasky zakłada za zgodą amerykańskich władz okupacyjnych miesięcznik literacko-polityczny „Der Monat".
Lasky zdaje sobie sprawę, że nowym zagrożeniem dla postwojennej Europy jest komunizm. Jeszcze w grudniu 1949 r. nawiązuje kontakty z Hookiem w USA i Koestlerem we Francji. Z ich wspólnych dyskusji wyłania się idea zorganizowania w Berlinie kongresu antykomunistycznej lewicy. Kongres berliński miał ambicje nawet jeżeli nie światowe, to na pewno europejskie, jednak prawie połowa uczestników pochodzi z USA i Niemiec. Amerykanie dominują też pośród głównych organizatorów: M. Lasky, S. Hook, James Burnham, politolog, były członek przedwojennej radykalnej lewicy, obecnie radykalny antykomunista, i Irving Brown, europejski przedstawiciel centrali AFL, zajmujący się zwalczaniem komunistycznych wpływów w związkach zawodowych. To dzięki tym ludziom 26 czerwca 1950 r. w Pałacu Tytania odbywa się pierwsze spotkanie antykomunistycznych lewicowych polityków, literatów i naukowców. Kongres kończy się wiecem, w którym uczestniczy 15 tys. berlińczyków i odczytaniem „Manifestu do ludzi wolnych", którego pierwszy akapit brzmi: „Uważamy za oczywiste, że wolność opinii jest jednym z niezbywalnych praw człowieka".
Silna grupa polska
Polacy od początku byli obecni w pracach nad powstaniem KWK. Szczególną rolę naszych rodaków podkreśla francuski historyk Pierre Gremion. Twierdzi on, że rozwój Kongresu nie byłby możliwy bez grupy polskiej gdyż „dzięki jej pośrednictwu Kongres może opracować wyrafinowaną strategię polityczno-intelektualną, realizowaną na bazie procesu oddolnej destalinizacji w Europie znajdującej się pod kontrolą radziecką".
W Berlinie Polskę reprezentowali redaktorzy „Kultury" Jerzy Giedroyć i Józef Czapski. Czapski jako jedyny Polak wchodzi w skład Komitetu Międzynarodowego KWK i dostaje za zadanie zorganizowanie uniwersytetu dla uchodźców, głównie z krajów bloku komunistycznego. Redakcja „Kultury" na stałe współpracuje z Burnhamem, wydając m.in. jego książkę, ale relacje z samym Kongresem powoli słabną. Pomoc finansowa ze strony KWK jest symboliczna, a i też redaktorzy pisma nie bardzo widzą się jako członków sieci czasopism KWK.
Z szerokiego środowiska „Kultury" najbliższą współpracę z Kongresem podjął Konstanty Jeleński, który stał się jednym z głównych rozgrywających w paryskim Sekretariacie Kongresu i obok Francoisa Bondy'ego zostaje współredaktorem czołowego miesięcznika „Preuves".
Kolejnym bardzo ważnym dla działań Kongresu Polakiem był Czesław Miłosz. Ten literat i poeta został komunistycznym aparatczykiem i pełnił funkcję attaché kulturalnego Polski Ludowej w Waszyngtonie. W 1951 r. zerwał z dyktaturą i pojawił się w Paryżu. Praktycznie od razu dostał się pod parasol Kongresu. Ignazio Silone zorganizował mu konferencję prasową, a F. Bondy opublikował jego broszurę, która była wstępem do późniejszego „Zniewolonego umysłu". Od tej pory Miłosz na stałe współpracował z „Preuves", udzielał się w konferencjach i seminariach, a także opublikował na łamach „Encountera" pierwsze tłumaczenie poezji Zbigniewa Herberta.