Śmierć człowieka skończonego?
W ostatnich latach Boris Bieriezowski uważany był za jednego z największych przeciwników prezydenta Putina. Ile w tym prawdy, a ile mistyfikacji?
Kilka dni temu, 23 marca, Bieriezowski został znaleziony martwy w swoim domu w Ascott niedaleko Londynu. 67-letni były naukowiec, oligarcha finansowy i polityk to postać równie zagmatwana i tajemnicza, co dzieje współczesnej Rosji. Na emigracji przebywał od 13 lat. Wiele państw zamknęło przed nim swoje granice. W ostatnich latach był zaciętym i zdecydowanym krytykiem polityki Kremla. Oskarżał Putina o wiele zbrodni i nieprawości. Aktywnie wspierał żonę Aleksandra Litwinienki, byłego oficera KGB, a później dysydenta, zamordowanego najprawdopodobniej na zlecenie rosyjskiego prezydenta w 2006 r. Toczył procesy sądowe z oligarchą Romanem Abramowiczem i kompanią lotniczą Aerofłot, która zarzucała mu malwersacje finansowe. Bieriezowskiego ścigano listami gończymi, a w 2007 r. miało dojść w Londynie do zamachu na jego życie. Brytyjskie media doniosły, że Scotland Yard zdołał jednak zatrzymać wcześniej niedoszłego wykonawcę zamachu. Był nim Czeczen, który do Wielkiej Brytanii przyjechał z dzieckiem i zamierzał odwiedzić Bieriezowskiego w biurze. Po aresztowaniu mężczyzna został deportowany do Rosji.
Zagadka szalika
Śmierć Borysa Bieriezowskiego od początku wzbudziła szereg wątpliwości. Mimo że osobisty adwokat, a po nim kilku kolejnych współpracowników bardzo szybko ogłosiło, że znaleziony w wannie mężczyzna popełnił samobójstwo. A zięć zmarłego napisał na jednym z portali społecznościowych, że oligarcha od dawna zmagał się z depresją. Groziło mu bankructwo po przegraniu kilku spektakularnych procesów i w związku z milionowymi zobowiązaniami, jakie musiał zapłacić choćby jednej ze swoich byłych żon. Śledztwo w sprawie śmierci od razu wszczęła brytyjska policja. Jej agenci, w tym również specjaliści od działań terrorystycznych i wykrywania środków radioaktywnych, przez kilka dni przeczesywali rezydencję. I choć po kilkunastu godzinach oficjalny komunikat brzmiał „brak dowodów na udział osób trzecich", niejasności pozostały. Zwłaszcza gdy druga żona Bieriezowskiego, Galina, poinformowała media, że w łazience, niedaleko ciała zmarłego znaleziono szalik. Nikołaj Gałuszkow, przyjaciel Bieriezowskiego i były wiceprezes linii lotniczych Aerofłot, stwierdził jednoznacznie: Borys został uduszony, to nie było samobójstwo. Nie wierzy w nie również rosyjski działacz emigracyjny Andriej Sidielnikow. – Borys był człowiekiem kochającym życie, który nigdy nie popełniłby samobójstwa. Dla mnie to albo naturalna śmierć, albo zamieszane są w nią rosyjskie służby specjalne. Powszechnie wiadomo, że był wrogiem nr 1 Putina – mówił w jednym z komentarzy. Zdaniem przedstawicieli policji wstępne wyniki autopsji nie potwierdzają jednak tych wątpliwości. Brytyjczycy ogłosili już, że Bieriezowski się powiesił, a sekcja zwłok wykluczyła jakiekolwiek ślady przemocy. Nie potwierdziły się również sensacyjne doniesienia rosyjskiej telewizji RTB. Kilka dni po śmierci oligarchy poinformowała, że w związku z nią amerykańskie służby zatrzymały miliardera Romana Abramowicza, jednego z najbogatszych ludzi świata, od lat skonfliktowanego z Bieriezowskim. FBI oficjalnie zaprzeczyła tym informacjom. Ale kilka spółek Abramowicza zdążyło już sporo stracić na wartości w giełdowych notowaniach.
Kreator, a nawet mistyfikator
Śmierć jednej z najbarwniejszych postaci rosyjskiej sceny politycznej ostatnich lat wywołała lawinę komentarzy w ojczyźnie. Rosyjskie media przerzucały się sensacjami w rodzaju oskarżeń o zabójstwo brytyjskich służb specjalnych MI 5. Gazety i portale internetowe wciąż pełne są opinii, których nie szczędzą politycy wszystkich opcji. – Bieriezowski był demonem rosyjskiej polityki. Twórcą systemu, z powodu którego wszyscy dzisiaj cierpimy i z którego usiłujemy się wyzwolić. Z zaciekłością postawił najpierw na Jelcyna, a potem na Putina – mówi Siergiej Obuchow, komunistyczny deputowany do Dumy. Aleksiej Mielnikow z partii Jabłoko nazywa całe życie zmarłego „wielką mistyfikacją". Podobnie zresztą jak niedawną śmierć. Według jednego z liderów antykremlowskiej opozycji, byłego wicepremiera Borysa Niemcowa, odejście Bieriezowskiego uświadomi młodemu pokoleniu Rosjan, kto naprawdę finansował polityczną karierę obecnego prezydenta. – Kremlowska propaganda za wszelką cenę starała się przez ostatnie lata ukryć, że to właśnie Bieriezowski pomógł Putinowi dojść do władzy. Teraz ludzie się o tym dowiedzą – twierdzi Niemcow. Zaś inny opozycjonista, Giennadij Gudkow, dodaje: – Do grobu zabrał ze sobą wiele tajemnic, które mogłyby wywrócić rosyjską politykę i wywołać skandal na skalę światową. Na Kremlu muszą teraz drżeć z obawy. Bo jeśli Bieriezowski zaplanował swoją śmierć, to mógł również dopilnować, by jego wiedza ujrzała kiedyś światło dzienne. A to może okazać się prawdziwą bombą z opóźnionym zapłonem.