Smoleńskie wspomnienie
„Michał! Chodź szybko!" – tymi słowami zostałem obudzony przez mamę pewnej soboty. Początkowo czułem irytację, że po całym tygodniu nauki ktokolwiek śmiał mnie wytrącić ze snu. Na dodatek o tak wczesnej porze!
Poszedłem sprawdzić, czego chciała rodzicielka. Do telewizji jestem sceptycznie nastawiony, ponieważ widzę, w jaki sposób manipuluje niezbyt świadomym widzem. Tym razem też miałem przeczucie, że ktoś coś tu nagina, ktoś przesadza, lecz z każdą sekundą czułem coraz większą dezorientację. W żaden sposób nie mogłem uwierzyć, że samolot z prezydentem RP na czele rozbił się pod Smoleńskiem. Byłem zszokowany. Jakby wszystko stanęło, zamarło w totalnym bezruchu. Nagle znalazły się normalne zdjęcia Kaczyńskich. Nagle ktoś miał odwagę powiedzieć o prezydencie dobre słowo, a nie kolejne pomyje wylewane ku uciesze gawiedzi. Żałoba dopadła wszystkich, ale tylko skrajny naiwniak wierzył, że to cokolwiek zmieni w życiu politycznym. Po okresie smutku wszystko wróciło do normy i pojawiły się pytania o przyczyny katastrofy. No i się zaczęło... Początkowo myślałem, że to jakiś nieszczęśliwy wypadek, fatalny zbieg okoliczności. Nie dziwiła mnie opieszałość i serwilizm Tuska wobec Putina, bo to jest niezwykle słaby polityk. Wolał, mówiąc kolokwialnie, olać sprawę, by przypadkiem nie kojarzono go ze Smoleńskiem i żeby car się nie pogniewał. Przecież celem nadrzędnym polskiej dyplomacji jest niedenerwowanie Rosjan. Po co nam wrak? Po co wyjaśnić normalnie śledztwo z uwzględnieniem każdej z przyczyn? Wygodniej forsować raport komisji Millera, który okazał się niczym więcej jak robieniem ze społeczeństwa idiotów. To bezpieczniejsze, niż poprzez rzetelne śledztwo ujawnić szereg uchybień i nie daj Boże żałośnie słabą pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Nie wspominam już o oskarżeniu w razie czego kogokolwiek o morderstwo... Co by sobie Władimir pomyślał? Koniec „przyjaźni"... Przykre jest dzielenie społeczeństwa na kult pancernej brzozy i obłąkanych z sekty smoleńskiej. A gdyby polski (nie) rząd zdecydował się na normalne śledztwo, to byłoby całkiem inaczej. Dziwić może rosnąca liczba wierzących, że to był jednak perfidny zamach na głowę naszego państwa. No, ale widząc działania Rosjan, niechęć do współpracy, niszczenie dowodów, co człowiek ma pomyśleć? Czy ktoś niewinny zacierałby ślady? Nie sądzę. Ciężko uwierzyć, że to mogło być zaplanowane działanie, bo Rosja ryzykowałaby gigantycznym skandalem na arenie międzynarodowej, ale Lech Kaczyński był znienawidzony przez Putina za Gruzję i tego chyba nikt rozsądny nie zakwestionuje. Normalne śledztwo rozwiałoby wątpliwości. Niezależnie od wszystkiego można wyciągnąć jeden wniosek: Polska jest w stanie rozkładu. Jesteśmy niewiarygodnie słabym państwem. Mam zgoła inne poglądy, niż miały ofiary tej katastrofy/zamachu, lecz z całą pewnością mogę napisać: CZEŚĆ ICH PAMIĘCI!
Michał Bielas