Obozowy pasiak premier Niemiec szeroko komentowano też w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Portugalii i Brazylii, Argentynie i Chile.

A wszystko przez emitowany od 18 marca w niemieckiej stacji ZDF serial „Nasze matki, nasi ojcowie", dość dowolnie interpretujący historię II wojny światowej. Perypetie pięciorga młodych Niemców, zagubionych w wojennej zawierusze za Odrą śledziło 21 mln widzów. Wielu z nich z tej właśnie produkcji dowiedziało się o istnieniu polskiej Armii Krajowej. Oto chłopak jednej z bohaterek, żydowski uciekinier z transportu do Auschwitz, przyłącza się do partyzantów z oddziału AK i razem z nimi walczy przeciwko Niemcom. Kiedy jednak okazuje się, że jest Żydem, Polacy usuwają go z oddziału. To niejedyny akowski akt antysemityzmu. Wcześniej partyzanci zatrzymują niemiecki pociąg, lecz gdy okazuje się, że przewozi on Żydów, zostawiają wagony zamknięte i tym samym wydają więźniów na pastwę Wehrmachtu.

Choć serial „Nasze matki, nasi ojcowie" wywołał w niemieckich mediach zaciętą dyskusję o odpowiedzialności Niemców za zbrodnie wojenne, rząd Angeli Merkel nie zajął stanowiska w tej sprawie. Nie odniósł się też do zarzutów części publicystów, że twórcy serialu zakłamują historię i propagują pogląd, że „nazistami byli ci inni". Kanclerz Niemiec kontynuuje w ten sposób rozpoczęty przez dawnych esesmanów proces wybielania Niemców. Jej rząd twardo milczy, choć protesty ze strony polskiej napływały do niemieckiej stacji ZDF już wcześniej. Swoje oburzenie niemieckim serialem wyraziła m.in. ambasada RP w Berlinie, prezes TVP Juliusz Braun i Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej. Dopiero jednak okładka „Uważam Rze" wywołała pożądany skutek. – To zdjęcie zintensyfikowało wojnę dyplomatyczną między Polską i Niemcami – ocenia brytyjski dziennik „Daily Mail". Prasa na całym świecie podaje dziś, że Polska oskarżyła swojego sąsiada o zniekształcanie faktów historycznych i robienie ofiar wojny z agresorów. A telewizja ZDF zapowiedziała kolejny film o Armii Krajowej – tym razem prawdziwy...