Nie wszyscy wielcy przestali grać
Dustin Hoffman debiutuje za kamerą w wieku 75 lat. Nakręcony w Taplow w Buckinghamshire – o krajobrazie tak ikonicznie angielskim, jak tylko to możliwe – „Kwartet" napisany przez Ronalda Harwooda na podstawie jego własnej sztuki rozgrywa się w domu spokojnej starości dla śpiewaków operowych.
O miejscu w takim domu – ba, pałacu! – marzyłabym dla siebie, ale nie pozwala mi na to niedostatek talentów i zasług. Cudowna Maggie Smith, Tom Courtenay, Billy Connolly i Michael Gambon grają jak z nut. I choć intryga nie przynosi wielu niespodzianek, dialogi, humor i właśnie aktorstwo z najwyższej półki sprawiają, że seans „Kwartetu" to wielka przyjemność. Owidiusz był niesprawiedliwy, a być może komuś zazdrościł, pisząc w pierwszej księdze „Amores": „Szpetna rzecz – stary żołnierz, szpetna – starcza miłość".
Znakomitych dojrzałych aktorów w świetnych głównych rolach nierzadko oglądamy w filmach zagranicznych – całkiem niedawno byli to Judi Dench, Maggie Smith, Bill Nighy i Tom Wilkinson w „Hotelu Marigold" Johna Maddena, Emmanuelle Riva i Jean-Louis Trintignant w „Miłości" Michaela Hanekego, Geraldine Chaplin, Jane Fonda i Pierre Richard w „Zamieszkajmy razem" Stéphane'a Robelina, Pilar Bardem (matka Javiera – wybitna artystka) w „Życie zaczyna się dzisiaj" Laury Maná.
W polskich znacznie rzadziej – ostatnimi laty podziwialiśmy Krystynę Feldman w „Moim Nikiforze" Krzysztofa Krauzego, Jana Machulskiego w „Ostatniej akcji" Michała Rogalskiego, Danutę Szaflarską w „Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej oraz Jana Nowickiego, Ninę Andrycz i Irenę Kwiatkowską w „Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta zrealizowanym w Domu Aktora Weterana w Skolimowie. A talent nie zależy przecież od wieku aktora. Weźmy choćby wielką aktorkę amerykańskiego kina, Lillian Gish, która w wieku 94 lat zagrała niezwykłą rolę opiekuńczej i troskliwej Sarah, siostry niewidomej Libby w dramacie Lindsaya Andersona „Sierpniowe wieloryby". Film zrealizowano w 1987 r., a jako Libby wystąpiła inna wielka diwa ekranu, 79-letnia Bette Davis. Dwa lata poźniej Jessica Tandy otrzymała pierwszego w swej karierze Oscara... w wieku niemal 81 lat. Tym samym stała się najstarszą w historii tej nagrody laureatką. W „Wożąc panią Daisy" Bruce'a Beresforda wcieliła się w tytułową postać mieszkanki Atlanty.
Najżywotniejsi i wciąż potrzebni kinu wydają się gwiazdorzy filmów akcji. John Wayne zagrał ostatnią rolę w „Rewolwerowcu", mając 69 lat, Sean Connery wystąpił w przygodowej „Lidze niezwykłych dżentelmenów" w wieku 73 lat, 71-letni Harrison Ford zaś znowu wcieli się w Indianę Jonesa w piątej części przygód archeologa. – W kinie akcji pistolet to symbol falliczny – twierdzi Dustin Hoffman. – To ostatnia rzecz, która może się zestarzeć.
"Kwartet"
reż. Dustin Hoffman
Best Film