Skok na OFE
Oscylator Bagsika i Gąsiorowskiego, afera FOZZ czy Program Powszechnej Prywatyzacji to bajki dla grzecznych dzieci w porównaniu z tym, co szykuje nam rząd. 270 mld zł, które Polacy odłożyli na emerytury w OFE, wkrótce może zniknąć
Afera Amber Gold czy nawet konfiskata oszczędności najmajętniejszych inwestorów na Cyprze wydają się przy planach rządu wobec OFE mało interesującymi tematami czy nawet „medialnymi wrzutkami" bez istotnej warstwy sensacyjnej. To nie przypadek, że prawdziwe przekręty na wielką skalę realizują dziś demokratycznie wybrane rządy. Wszystko dzieje się w majestacie prawa, bowiem ci, którzy sterują przepływami finansowymi w naszym kraju, mają moc stanowienia korzystnych dla siebie przepisów. Wielkie afery błyskawicznie zyskują poparcie sowicie wynagradzanych „uznanych autorytetów" ze świata mediów, polityki czy ekonomii. Na końcu w kieszeniach każdego z beneficjentów lądują pokaźne zyski. Legalne i opodatkowane. Wszyscy wydają się więc zadowoleni. Oprócz zwykłych obywateli. Wszelkie koszty afery OFE poniosą podatnicy.
Przekręt stulecia
Gdy przedstawiciele Otwartych Funduszy Emerytalnych oświadczyli niedawno, że być może nie będą „do końca" wypłacali należnych emerytur, a premier zadeklarował, że sprawę trzeba przemyśleć na nowo, zatrząsł się finansowy krwiobieg naszego kraju. Wszystko wskazuje na to, że zarówno lobby ubezpieczeniowe, jak i Ministerstwo Finansów sondują, jak głęboko mogą sięgnąć do naszych kieszeni. Okazuje się, że naprawdę głęboko, bo przeciętni Polacy nie orientują się, w czym rzecz. Spróbujemy wyjaśnić więc, na czym polega ów przekręt stulecia, czyli skok na OFE, do którego szykują się rządzący.
W kasach OFE na indywidualnych kontach dorosłych, pracujących Polaków zdeponowano do tej pory łącznie 270 mld zł. Na tę gigantyczną kwotę składają się oszczędności gromadzone przez ostatnie kilkanaście lat z myślą o przyszłych emeryturach. Jest to jak najbardziej nasza prywatna własność, choć zdeponowana pod składkowym przymusem. Co chce zrobić rząd z tymi pieniędzmi, tego dokładnie nie wiadomo. Ale docelowym działaniem jest włączenie całej kwoty do ZUS, czyli de facto konfiskata zaoszczędzonego majątku Polaków. ZUS bowiem działa jak typowa piramida finansowa. Kto pierwszy, ten lepszy. ZUS reguluje bieżące zobowiązania państwa wobec ubezpieczonych. Indywidualne oszczędzanie w państwowej kasie to fikcja, nikt na nic nie odkłada, cała kasa idzie na bieżące zobowiązania. Jeśli pieniądze z OFE zostaną włączone do ZUS, znikną w finansowej czarnej dziurze.
Nasze pieniądze zgromadzone w OFE mają trafić do ZUS, czyli de facto zostaną skonfiskowane. ZUS działa bowiem jak typowa piramida finansowa
Finansowa czarna dziura nazywa się deficytem finansów publicznych. Unia Europejska chce, aby zobowiązania wobec emerytów były wliczane do całościowego długu publicznego każdego kraju. Polska jest jednym z państw UE, które sprzeciwiają się temu pomysłowi. Powód jest jeden – gdyby tak się stało, wyszłoby na jaw, że nie jesteśmy propagandową zieloną wyspą, lecz jednym z najbardziej zadłużonych i najgorzej zarządzanych krajów Europy, co jest bliższym prawdzie obrazem rzeczywistości.
Dlatego ministrowi finansów jest na rękę, aby ów dług przyszłych zobowiązań zniknął jak najszybciej, choćby przez wydanie na bieżące potrzeby – wiadomo, w kasie pustka, a szykują się wybory, które trzeba jakoś wygrać. Trzeba więc mieć kasę na uspokojenie nastrojów społecznych, utrzymanie rarytasów dla grup uprzywilejowanych czy dalsze korumpowanie całej rzeszy urzędników, którzy są przecież lojalnym elektoratem władzy.
Możemy się więc spodziewać kilkumiesięcznego festiwalu hipokryzji. „Medialne autorytety", pewnie te same, które ongiś namawiały do reformy emerytalnej i utworzenia OFE, ogłoszą wkrótce konieczność „naprawy finansów publicznych państwa", czyli konfiskaty w majestacie prawa oszczędności emerytalnych Polaków.
Sondowanie elektoratu
Pierwszy akt afery OFE mamy już za sobą: rząd zmniejszył wysokość środków przekazywanych z ZUS do funduszy. Jednym z pierwszych ekonomistów, którzy zwrócili uwagę na to, co się kroi, był prof. Krzysztof Rybiński. „Pierwsza część operacji zostanie przeprowadzona w 2013 r., żeby uniknąć upadku Polski z klifu fiskalnego. (...) To znowu kupi trochę czasu, może pół roku, może rok. Ale i tak całkowita likwidacja OFE nastąpi najpóźniej w 2016 r." – pisze w swoim blogu Rybiński.