Si vis internetum...
Parę ostatnich miesięcy uświadomiło wreszcie decydentom politycznym ekonomicznym/medialnym (od Kairu, przez Nowy Jork, po Warszawę), że internet nie jest nowinką techniczną, zabawką elektroniczną, gadżetem postępu, tylko straszliwą dźwignią, szalejącą ośmiornicą, sieczkarnią o sile młota pneumatycznego, która kiedy chce—wywraca wszystko do góry nogami.