Przyuczanie do demokracji
Sześcio-, siedmioletni człowiek, który rozpoczyna naukę w szkole, zostaje tym samym skazany na 12 lat pozbawienia wolności – przekonuje prof. Peter Gray, amerykański psycholog, w rozmowie z „Uważam Rze".
Brzmi to jak tania prowokacja. Ale w rzeczywistości argumenty Graya dają do myślenia. System szkolnictwa w krajach demokratycznych jest oparty na przymusie. Łamana (a dokładniej ignorowana) jest nie tylko wola uczniów, ale także ich rodziców. Państwo zawłaszcza dzieci i przez 12 lat zmusza je do wykonywania często bezsensownych czynności, oczywiście dla ich własnego dobra.
– Problem z systemem publicznego szkolnictwa polega na tym, że jego zadaniem nigdy nie była edukacja, ale indoktrynacja i nauczanie posłuszeństwa wobec władzy – przekonuje prof. Gray.
Dziś już od przedszkola polskim dzieciom wbija się do głowy, że Unia Europejska wielkim dobrodziejstwem Polski jest. W szkole ta propaganda rozszerzana jest na inne aspekty współczesnych systemów władzy. I tak przez
12 lat tłucze się uczniom do głowy szacunek dla autorytetów oraz państwa, które za wszystko ma odpowiadać i wszystko zapewniać. Później następuje bolesne zderzenie z rzeczywistością. Nie bez powodu elity, nawet z ugrupowań socjalistycznych, własne dzieci posyłają do prywatnych placówek. Tam uczą się zupełnie innych rzeczy i traktowane są w inny sposób niż ich rówieśnicy w publicznych placówkach.
Dziś ubolewa się nad faktem, że większość Polaków to funkcjonalni analfabeci. Umieją przeczytać tekst, ale go nie rozumieją. Parafrazując Stefana Kisielewskiego, można rzec, że to nie kryzys systemu publicznej edukacji, to rezultat. Uczniowie są bowiem formatowani według tego samego wzoru. Mają myśleć i zachowywać się podobnie. Nasze szkoły tępią indywidualizm i kreatywność, a nagradzają przeciętność i odtwórczość. Dzieci, które nie akceptują nienaturalnychj szkolnych rygorów i je odrzucają, szybko stają się obiektem agresji nauczycieli, a później innych uczniów. Często razem z rodzicami trafiają do poradni, gdzie psycholodzy starają się je złamać i zmusić, by dostosowały się do systemu. Tymczasem to system jest zły.
Prof. Gray uważa, że szkolnictwo, jakie znamy, zniknie w ciągu najbliższych 50 lat. Powód jest prozaiczny: szkoły unieszczęśliwiają dzieci i testują granice ich wytrzymałości psychicznej.
A najważniejsze – nie gwarantują im stałej pracy i płacy. Obecnie posłuszeństwo i wykonywanie poleceń to szansa na tzw. pensję minimalną. Ci, którzy w XXI w. chcą mieć pewną pracę, muszą ją sobie... wymyślić. A tego dzisiejsze szkoły nie uczą. Są czymś w rodzaju „przyuczenia do demokracji".