Termy z zimną wodą, salon spa dla żony w czterogwiazdkowym hotelu i parking w miejscu dawnej fosy zamkowej. Jacek Protas nie żałuje rodzinnemu Lidzbarkowi Warmińskiemu dotacji unijnych. Inwestycyjna szczodrość marszałka województwa już cztery lata temu zaniepokoiła jego koleżankę z Platformy Obywatelskiej Lidię Staroń. Posłanka podzieliła się wątpliwościami z Ministerstwem Rozwoju Regionalnego. Ale Centralne Biuro Antykorupcyjne zainteresowało się sprawą dopiero po artykułach niemieckiego „Spiegla", który nazwał zimne termy z Lidzbarka Warmińskiego „euroabsurdem". Sam Jacek Protas absurdu nie dostrzega i radzi Niemcom zainteresować się termami w Turyngii.

Hotel Krasicki to duma inwestycyjna warmińsko-mazurskiej Platformy Obywatelskiej. W broszurze informacyjnej PO „Polska w budowie" zajmuje zaszczytną pierwszą pozycję. Politycy się chwalą, że z dawnych ruin podzamcza powstał wysokiej klasy obiekt z nowoczesnymi salami konferencyjnymi, jeden z najnowocześniejszych w rejonie. Czterogwiazdkowy hotel, działający od 2011 r. w średniowiecznym zamku, rzeczywiście zachwyca. W regionie kontrowersje budzi jednak fakt, że swój salon spa prowadzi tu żona marszałka województwa i jednocześnie szefa regionalnych struktur Platformy – Eleonora Protas. I pewnie nieźle na nim zarabia, bo za dzienny pakiet „Czekoladowe Rozpieszczenie" z masażami, peelingiem i jednorazowym wejściem na basen trzeba jej zapłacić 305 zł. Pakiet dwudniowy to co najmniej 545 zł, a tydzień – minimum 4650 zł.

Mąż właścicielki spa Jacek Protas już drugą kadencję jest warmińsko-mazurskim baronem PO. Samorządowiec bez ciągot do Parlamentu, woli być pierwszym w regionie niż jednym z wielu w stolicy. Tytuł prezesa zarządu Związku Województw RP nosi już od 2009 r. Jest też przedstawicielem polskiej delegacji w Komitecie Regionów Unii Europejskiej, a w latach 2009–2011 był prezydentem Euroregionu Bałtyk. Z samorządem terytorialnym związany jest od początku jego funkcjonowania, najpierw jako radny Lidzbarka Warmińskiego, później przewodniczący rady miejskiej. W 2000 r. wybrano go na starostę powiatu lidzbarskiego, a sześć lat później na marszałka województwa. W 2010 r. został ponownie wybrany na tę funkcję, w dużej mierze dzięki poparciu ziomków z Lidzbarka. Marszałek dba bowiem o swoje miasto, które dzięki dotacjom z Unii odzyskuje blask. Nic dziwnego, że miejscowi nie mówią o nim inaczej jak „zuch chłopak" lub „nasz marszałek". Ale chyba najcieplej wyraża się o nim właściciel hotelu Krasicki. Renowacja zamku i przerobienie go na hotel kosztowały Dowgiałło grube miliony. Nie udźwignąłby tej sumy, gdyby nie 15 mln zł dotacji z UE przyznanej przez urząd marszałkowski. Na wsparcie marszałka inwestor może liczyć zawsze. To duży atut, szczególnie gdy dochodzi do konfliktu z urzędnikami.

Muzeum bez fosy i dojazdu

Takiego, jaki wybuchł, gdy na drodze do hotelu właściciel postawił szlaban i strażników. Jego prawo – można by powiedzieć. Tyle że droga jest publiczna i ochroniarze strzegą nie tylko Krasickiego, ale przy okazji blokują dojazd do Muzeum Warmińskiego. Były już dyrektor muzeum Janusz Cygański przez kilka lat walczył też, by właściciel hotelu nie zamieniał zabytkowej XVI-wiecznej fosy w parking dla turystów. Chciał tam odtworzyć historyczne Ogrody Krasickiego. Miał już nawet plany, zarys kosztów i wizualizację. Ale w styczniu zarząd województwa odwołał Cygańskiego ze stanowiska. Nieoficjalnie główną przyczyną zwolnienia była właśnie fosa.

Powód, wydawałoby się, błahy, zwłaszcza że dyrektor Cygański kierował Muzeum Warmii i Mazur od 25 lat. Zarząd województwa próbował go już zwolnić ze stanowiska we wrześniu 2009 r. Wówczas argumentem była potrzeba dostosowania instytucji do wyzwań XXI w. W obronie dyrektora stanęli pracownicy, aktorzy oraz animatorzy kultury i Cygański pozostał na stanowisku. W tym roku doszło jeszcze kilka zarzutów.