Najnowsza interwencja Uważam Rze

Cywilizacja

Władca teatralnego multipleksu

Urszula Lipińska

W październiku zeszłego roku Tadeusz Słobodzianek został dyrektorem Teatru Dramatycznego, chwilę potem zaczął także szefować trwającym właśnie Warszawskim Spotkaniom Teatralnym. Czemu ten teatralny magnat budzi tyle kontrowersji?

Nie jest zbyt lubiany przez środowisko teatralne. Nikt nie kwapi się, aby o nim rozmawiać, choć wielu ceni jego sceniczne osiągnięcia. Jego talent i autorytet ciężko podważyć, podobnie jak wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu Laboratorium Dramatu. Jednak ostatnie pół roku wyjątkowo rozgrzało atmosferę wokół Tadeusza Słobodzianka. Kiedyś krytyk teatralny, potem reżyser i dramatopisarz, laureat Nagrody Literackiej Nike w 2010 r. za „Naszą klasę" i wystawiany na świecie twórca w kilka miesięcy został w stolicy teatralnym magnatem. Obecnie jest dyrektorem Teatru na Woli, Teatru Dramatycznego oraz Laboratorium Dramatu, a od niedawna, z pomocą kuratorów, kieruje także Warszawskimi Spotkaniami Teatralnymi. I to wcale nie tegoroczny dobór repertuaru, który z karkołomnego wydarzenia kulturalnego uczynił przypadkowy zlepek sztuk, budzi największe kontrowersje. Krzyk rozchodzi się o nagły rozmiar władzy Słobodzianka, przez który, zdaniem środowiska, polski teatr stracił, co miał najcenniejsze: różnorodność.

Car Slobodan

W środowisku jednym tchem z zasługami wymienia się jego trudny charakter, konfliktowe zachowanie, twardą rękę, ostry język, niechęć do kompromisów i władczość. Gdy jakiś zespół teatralny ma z nim pracować – zwykle nie kryje strachu przed koniecznością zderzenia z dominującą naturą, o której krążą legendy. Z tych ocen wyłoniło się miano Cara Slobodana, którym od jakiegoś czasu obdarza się Słobodzianka. Dotychczas jednak środowisko frapowało się nim mniej, bo prowadził marginesowe stołeczne sceny: Teatr na Woli i zupełnie skromne Laboratorium Dramatu. Teraz, gdy w konkursie na stanowisko dyrektora jednej z perełek wśród stołecznych teatrów, Teatru Dramatycznego, prześcignął trzech innych kandydatów, w tym Pawła Łysaka, namaszczonego przez zespół placówki, wszystkie oczy zwróciły się na niego.

„Powstanie Sloboplex" – pisał w swoim blogu Jacek Poniedziałek. „Scena na Woli założona i kierowana w czasach PRL przez Tadeusza Łomnickiego zostanie teraz wchłonięta przez Teatr Dramatyczny pod dyrekcją Slobo, czyli w praktyce zlikwidowana" – dodawał. Aktorowi wtórowali krytycy, twierdząc, że dzięki władzom Warszawy mamy w stolicy pierwszy teatralny multipleks. Dramaturg Paweł Demirski ubolewał nad takim obrotem spraw: – W całym tym wydarzeniu nie razi mnie fakt, że to on został dyrektorem Dramatycznego, ale skandaliczny sposób, w jaki został wybrany. To był policzek dla środowiska. Okazało się, że warszawskimi teatrami rządzi gust kilku urzędników. Nie wiem, czy obsadzenie go w roli komisarza trzech scen jest dobrym pomysłem, nie dlatego że sobie nie poradzi, ale dlatego że Teatr Dramatyczny stanie się po prostu sceną Laboratorium Dramatu – mówił w jednym z wywiadów.

Demirski odwoływał się w swojej wypowiedzi do sytuacji, w której władze Warszawy, nie rozmawiając ze środowiskiem o jego potrzebach i inicjatywach, samodzielnie podjęły się przyjęcia kandydatury Słobodzianka, od dawna starającego się o szefowanie Dramatycznemu. Komentując ten gest, wspominano o podejrzanych ruchach urzędników, niechęci do dyskusji, subiektywnych kryteriach i zachowaniu na granicy legalności, ignorującego konkursy, procedury i poczucie przyzwoitości. Na nic lament. Kilka miesięcy później do stanowiska dyrektora dorzucono bonus – Warszawskie Spotkania Teatralne, które jednocześnie odebrano Maciejowi Nowakowi. Nieoficjalnie mówiło się, że w ten sposób ukarano Nowaka za zgodę na przeprowadzenie podczas zeszłorocznej edycji wydarzenia protestu „Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem", krytykującego brak przemyślanej polityki teatralnej w Warszawie i poza nią.

Jad, zawiść, trucizna

Sam Słobodzianek uważa, że przetaczająca się fala krytyki jego osoby to nie jego problem, a tych, którzy ten skandal podgrzewają. Dla niego generują tylko złą energię, jad, zawiść – trucizny, którymi – jak mówi – łatwo zatruć się samemu. Tym z drugiej strony barykady nie szczędzi mniej lub bardziej subtelnych ripost. – Jacek Poniedziałek to przykład polskiego inteligenta wygłaszającego opinie i sądy na podstawie plotek, insynuacji i donosów. Nigdy go nie widziałem na żadnej premierze w Przodowniku czy Teatrze na Woli. Gdyby cokolwiek zobaczył, prawdopodobnie można by rozmawiać o życiu i śmierci, a tak o czym? – komentował Słobodzianek, dodając, że Poniedziałek najchętniej pozamykałby wszystkie warszawskie teatry, prócz tych, w których pracują jego koledzy, i przeznaczył pieniądze na zbudowanie nowego centrum świata połączonego z wesołym miasteczkiem dla samego siebie. Podobnie ostrą opinię dyrektor wygłosił o Agnieszce Holland, twierdząc, że reżyserka zabiera głos w sprawach, które zna z drugiej ręki. – Wydawała mi się dotąd osobą poważną, a jej filmy, zwłaszcza te, które zrobiła w PRL, dość cenię – mówił. Kilka dni wcześniej Holland, oceniając decyzję o powołaniu Słobodzianka na stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego, uznała, że w ostatnich latach arogancja władz samorządowych w Warszawie osiągnęła monstrualne rozmiary.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Adam Maciejewski

Polski kapitał na Kaukazie

Od 2014 r. w Armenii działa fabryka polskiej spółki Lubawa. Nawiązanie współpracy z rządem Armenii było możliwe dzięki promocji naszego przemysłu za granicą, wspieranej przez dotacje z UE