Gra o tron
Dwa lata przed wyborami parlamentarnymi rozpoczęły się przygotowania do nowego rozdania na polskiej scenie politycznej.
Jarosław Gowin i Przemysław Wipler próbują budować nową wersję PO–PiS, konserwatywną, wolnorynkową alternatywę dla dwóch wodzowskich partii. Próba ta na razie spaliła na panewce, bo Gowin popełnił polityczne samobójstwo i zamiast cieszyć się z sukcesu w postaci uchwalenia ustawy ułatwiającej dostęp do zawodów, dał premierowi Tuskowi pretekst do dymisji. Wipler dał się zaś ograć Jarosławowi Kaczyńskiemu, który wykorzystał brak doświadczenia i naiwność młodego polityka.
Polska scena polityczna jest zabetonowana przez ustawę o finansowaniu partii z budżetu zapewniającą im ogromne fundusze. Jednocześnie zakazano przyjmowania pieniędzy od firm na działalność statutową. W ten sposób stworzono kartel partii, które żyją z pieniędzy podatników i nie są zainteresowane wprowadzaniem zmian. Dotychczas udało się go przełamać tylko Ruchowi Palikota, którego lider dysponuje ogromnym prywatnym majątkiem. Fakt, że wykorzystuje go w irracjonalny sposób, to inna sprawa. Sednem jest to, że głównym czynnikiem decydującym o wynikach wyborów są pieniądze. A dziś dysponują nimi tylko partie parlamentarne.
Do gry o tron włączyła się lewica. Z sondażu Homo Homini dla „Uważam Rze" wynika, że jeżeli SLD Leszka Millera zjednoczy się z Europą Plus Aleksandra Kwaśniewskiego, to razem mają szansę wygrać wybory. Z poparciem wynoszącym 25 proc. liderują w sondażu PiS i PO, ale SLD może liczyć na 23 proc. głosów. Taki wynik oznaczałby kontynuację rządów PO, tylko wraz z SLD. Od wyniku wyborów zależałoby, kto byłby starszym partnerem w tym związku. Podobnie jak to, kto będzie rządził w nowej lewicy. Miller i Kwaśniewski na razie prężą muskuły. Do wyborów europejskich zapewne pomaszerują osobno, aby ustalić, kto jest silniejszy. Obaj panowie mimo lat szorstkiej przyjaźni są pragmatykami, a działacze tęsknią do państwowych posad, których nie oglądali już osiem lat.
Pojawienie się nowej partii musi być poprzedzone dokładnym planem działania. W innym wypadku będzie ona skazana na los ugrupowania Polska Jest Najważniejsza albo Solidarnej Polski, dla której sukcesem będzie przekroczenie progu wyborczego.
Kaczyński, mordując projekt Wiplera w zarodku, pomaga Donaldowi Tuskowi i Platformie w utrzymaniu władzy. Nowe konserwatywno-liberalne ugrupowanie znacznie większe zagrożenie stanowi bowiem dla obecnej władzy niż dla żelaznego elektoratu PiS. Inna sprawa, że planowane przez Kaczyńskiego zmiany w retoryce gospodarczej i tak odepchną od niego liberalnych wyborców. Bardzo prawdopodobne, że lider PiS, wygrywając bitwę z Wiplerem, przegrał długoterminową wojnę o młody elektorat liberalno-konserwatywny.