
Pokolenie nieudaczników
Generacja powojennego wyżu zostawia swoim następcom Polskę zadłużoną, wyludniającą się i wlekącą w ogonie Europy
Urodzili się po II wojnie światowej. Dorośli za Gierka. Zbuntowali się w 1980 r. Przeżyli szok rezygnacji komunistów z władzy w 1989 r. Nie mieli innego pomysłu na Polskę niż dołączenie do mitycznego Zachodu. Łykają jak pelikany „mądrości" z Berlina, Waszyngtonu i Moskwy. Niedostatki wiedzy i odwagi maskują tematami zastępczymi. Zachłannie przyczepili się do stołków, dzięki którym pasą swoje brzuchy. Walczą dla siebie o jak najwyższe emerytury. Ich czas się kończy. Na odchodnym zostawiają młodym Polskę tonącą w długach, wyludniającą się i wlekącą w ogonie Europy. Dojrzewa nowy bunt.
Narodziny
Po traumie wojennej zazwyczaj dochodzi do wzrostu liczby narodzin. Optymizm, nadzieja oraz instynkt skutkuje odbudową populacji. Tak było po I wojny światowej, kiedy w latach 1922–1932 rodziło się corocznie ponad 900 tys. małych Polaków. Szczyt urodzeń przypadł w 1925 r., kiedy przyszło na świat 1,037 mln dzieci. Wtedy urodzili się moi dziadkowie. W 1939 r. Polskę zamieszkiwało 35 mln osób. Po zakończeniu wojny liczba ludności spadła do 24 mln. Jednak pokolenie wyżu demograficznego z lat 20. zaczęło odrabiać te wielkie straty. W latach 1948–1959 Polki rodziły ponad 700 tys. dzieci rocznie. Najwięcej urodzeń odnotowano w 1955 r. (794 tys.). Wtedy urodzili się moi rodzice.
Pokolenie lat 50. było pierwszym, które państwo chciało wychować na nowego człowieka – członka komunistycznego kolektywu, przeznaczonego do roli trybika w machinie eksportującej marksizm-leninizm na cały świat. Centralnie sterowana gospodarka planowa miała zapewnić dobrobyt. Nacjonalizacja przemysłu i reforma rolna – sprawiedliwość. A wieczny sojusz ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich i kierownicza rola jedynie słusznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – bezpieczeństwo. Zachodnią demokrację i wolny rynek przedstawiano jako zdegenerowane systemy, po których wszędzie zaświta jutrzenka komunizmu. W 1959 r. przywódca ZSRR Chruszczow zapowiadał prezydentowi Stanów Zjednoczonych Nixonowi: „Ameryka istnieje od 150 lat i to jest poziom, jaki osiągnęła. My istniejemy niecałe 42 lata, ale za siedem lat będziemy na tym samym poziomie co teraz Ameryka. Kiedy was dopędzimy, zaczniemy was wyprzedzać i może wtedy wy przyjdziecie do nas i powiecie: poczekajcie trochę. I my poczekamy, aż będziecie w stanie iść dalej razem z nami". Plany doścignięcia Ameryki ciągle przesuwano w czasie. Ostatni termin wyznaczono na lata 80. Zaraz potem komunistyczne imperium się rozpadło.
Dzieci wyżu były poddane intensywnej indoktrynacji w komunistycznych szkołach i uczelniach. W szkołach podstawowych uczyły się „mądrości" Gomułki. Zawodówki, technika, licea i studia kończyły często już za Gierka. Gdy pokolenie wyżu osiągało dojrzałość, młodzieńczy idealizm zderzył się z biedną i siermiężną rzeczywistością. Rodził się bunt. W kotle zabulgotało w 1968 r. (protesty studenckie), 1970 r. (strajki na Wybrzeżu) i 1976 r. (strajki w Radomiu i Ursusie). Do eksplozji doszło w 1980 r. Młodzi robotnicy i rozczarowani systemem inteligenci stworzyli „Solidarność". Wśród rewolucyjnych 21 postulatów – obok utworzenia wolnych związków zawodowych i żądania wolności słowa – znalazły się i takie: jednorazowa podwyżka wynagrodzeń o jedną trzecią ówczesnego średniego wynagrodzenia, wprowadzenie kartek na mięso i przetwory, obniżenie wieku emerytalnego do 50 (kobiety) i 55 lat (mężczyźni) oraz trzyletni płatny urlop macierzyński. Do przebłysku zdrowego rozsądku doszło w postulacie nr 9, gdzie uświadomiono sobie wynikający z takich pomysłów wzrost cen i spadek wartości pieniądza. Według postulatu nr 6 realna reforma gospodarcza miała zostać zrealizowana poprzez dyskusję „wszystkich środowisk i warstw społecznych".
Postulaty gospodarcze rewolucjonistów z powojennego wyżu demograficznego stanowiły zbiór pobożnych życzeń bez jakiegokolwiek pomysłu na realizację. Są wstydliwie przemilczane i dowodzą, w jakim stopniu przywódcy i doradcy „Solidarności" byli zindoktrynowani przez komunistyczną oświatę i propagandę. Ich hipotetyczna realizacja miałaby jeden makiaweliczny skutek: przyspieszyłaby rozpad systemu gospodarczego i wystąpienie hiperinflacji.