Człowiek, który wiedział za dużo
Zabójcy JFK chcieli zmylić śledczych. Wykorzystali w tym celu tajemniczego misjonarza z Meksyku
Osborne uzyskał paszport kanadyjski 10 października, 1963 r., na swoje prawdziwe nazwisko. Wówczas to w październiku 1963 r. ten wędrowny kaznodzieja dokonał niezwykłej rzeczy. Poprzez lata korespondował bardzo rzadko ze swoim rodzeństwem czy krewnymi w Anglii, którzy mogli potem opowiedzieć brytyjskim śledczym niezbyt wiele na temat jego życia i działalności w Ameryce. Osborne pytany o swoje źródła dochodu, twierdził, że jest doskonałym ogrodnikiem i kiedy pieniądze mu się wyczerpywały, zatrudniał się kolejno w różnych miejscach. Nie był w stanie jednak przypomnieć sobie nazwiska lub nazwy pracodawców.
Osborne opuścił Nowy Jork 13 listopada 1963 r. – dzień po swoich 75. urodzinach – na pokładzie samolotu pasażerskiego udającego się do Anglii. Miał spotkać się z tamtejszymi krewnymi po przerwie wynoszącej około 50 lat. Lecz nawet przy spotkaniu po pół wieku Osborne ich okłamał. Starszemu bratu Walterowi, którego odwiedził w listopadzie 1963 r. w domu starców w Grimsby, powiedział, że podróżował do Prestwick w Szkocji wraz z grupą naukowców, którzy udawali się na Islandię, aby sfotografować pewien wulkan. Siostrze Emily (Featherstone, mieszkającej w wiejskiej okolicy za Grimsby, z którą spędził kilka dni) powiedział, że udaje się do Hiszpanii. Wspominał też wówczas, że wybiera się także do wspólnot baptystów we Francji i we Włoszech, a także w Maroku.
Nie wiadomo, gdzie Osborne był 22 listopada, w dniu, kiedy zamordowano JFK. Lecz już 5 grudnia 1963 r. wszedł na pokład samolotu Icelandic Airlines w Luksemburgu i odleciał do Nowego Jorku. Siostra Lillie otrzymała potem list od Alberta datowany na 14 grudnia i wysłany z Nowego Jorku, w którym pisał, że przybył do Stanów 5 grudnia 1963 r.
Niebezpieczna wiedza
Czy Osborne lub ktoś, kto go znał w Anglii, miał wcześniej wiedzę na temat zabójstwa prezydenta? Nawet jeśli przyjąć, że Osborne (lub jakiś jego wspólnik) mógł wykonać ten – w istocie – „proroczy" telefon z Anglii, nie można stwierdzić na pewno, czy tak właśnie było. Z przedstawionych powyżej faktów dotyczących poszukiwań i przesłuchań Osborne'a przez FBI, należałoby raczej wysnuć wniosek, że o niczym nie wiedział i był sam potężnie przerażony, gdy zdał sobie sprawę, w co się wplątał. Ktoś sfinansował mu – biedakowi, mieszkającemu w Meksyku w domu o glinianych ścianach – przelot do Anglii, po 50 latach nieobecności, ktoś przedtem posadził go w autobusie obok Oswalda i ten ktoś zapewne teraz – po odegraniu przez Osborne'a roli dezinformatora – będzie czyhał prędzej czy później na jego życie.
Zanim jednak Osborne umarł niecałe trzy lata po zabójstwie Kennedy'ego w wieku 78 lat – narodził się mit, kultywowany przez sensacyjne wydawnictwa w postaci artykułów, a następnie książek, że to on – Osborne – stał na czele grupy bezpośrednich zabójców JFK w Dallas. Znaleźć się mieli też tacy, wiele lat po zamachu w Dallas, którzy na serio twierdzili, iż „misjonarz" prowadził zespół 25–30 zawodowych zabójców z siedzibą w Meksyku, a feralnego 22 listopada 1963 r. Osborne stał w Dallas na czele tajnej drużyny strzelców wyborowych strzelającej do prezydenta. Takimi teoriami zachłystywali się przede wszystkim ci, którzy dali wiarę powstałemu w Moskwie 23 listopada (dzień po zamachu) kłamstwu głoszącemu, że prezydenta Kennedy'ego zamordowały „siły skrajnej prawicy" – z głębokiego, „reakcyjnego" południa USA. Po latach pojawiły się także nie wiadomo skąd spekulacje, że „telefon z Cambridge" miał jakiś związek z amerykańskimi instalacjami wojskowymi w Europie.
Wydaje się, że starannie przygotowana operacja dezinformacyjna, rozpoczęta 26 września 1963 r. podróżą nocnym autobusem z Laredo do Mexico City, miała wkroczyć w następną fazę, w której zmarły na niestrawność „misjonarz Indian Mixteca" miał po prostu – prowadzić szkółkę morderców. Notabene jest mało prawdopodobne, by ktoś, kto od 30 lat jest zaznajomiony z meksykańską kuchnią, miałby dostać nagle od niej niestrawności. I to latem 1966 r. (Osborne zmarł 31 sierpnia), kiedy wiadomo, że agenci FBI odwalili już gros roboty w zakresie zbierania informacji w sprawie zamachu w Dallas i na pewno wkrótce powrócą do najbardziej obiecujących, ale i pogmatwanych wątków. Z tym miałyby się wiązać niewątpliwie dodatkowe przesłuchania. Pastor Lyman Erickson z San Antonio, który spotykał się z Osborne'em w ostatnich latach jego życia, a także okazjonalnie udzielał mu gościny, powiedział w 2003 r. w programie BBC „Kennedy: The Grimsby Connection", że podejrzewał Osborne'a o związki z bliżej niesprecyzowanym wywiadem. Znaleźli się też i tacy, którzy twierdzili, że „słyszeli takich, którzy mówili, że był on komunistą". Choć jeszcze więcej było takich po prostu, którzy jedynie wskazywali na fakt, że Osborne „zachowywał się skrycie i tajemniczo". Faktem jest, że „misjonarz plemienia Mixteca" wiedział po prostu, jak to się mówi w takich wypadkach – o wiele za dużo, niż „powinien był wiedzieć".