Podatek od raju
Unia sięgnęła do lewej kasy, którą politycy i oligarchowie z państw postsowieckich ukryli na Cyprze
W marcu cypryjska gazeta „Haravghi" opublikowała listę 100 firm, które wyprowadziły w sumie pół mld euro z objętego programem przejęcia części depozytów Laiki Banku. Wśród nich znalazła się SKM, obsługiwana przez kancelarię prawną, w której pracuje córka prezydenta Cypru Nikosa Anastadiasa Elza Lucius.
„W przededniu interwencji Unii Europejskiej międzynarodowe media szeroko informowały o możliwym kryzysie finansowym. Właśnie dlatego SKM udało się podjąć rozumne działania w celu zmniejszenia wrażliwości na kryzys (...) na kilka dni przed rozpoczęciem restrukturyzacji cypryjskiego długu" – komentowała służba prasowa należącej do oligarchy spółki.
Mińsk nadrabia miną
O ile Rosja głośno protestuje przeciw cypryjskiemu desantowi na prywatne konta, o tyle na Białorusi wszystko odbywa się po cichu. Jednak i tutejsi oligarchowie oraz ludzie władzy solidnie odczują cios wywołany kryzysem. Zdaniem ekspertów, sytuacja z depozytami na kontach w cypryjskich bankach uderzy osobiście w prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę i jego otoczenie – Cypr, obok Austrii, Kuby i kilku krajów arabskich, to miejsce ukrywania pieniędzy przez białoruskich oligarchów i rodzinę dyktatora.
Na początku kwietnia media w krajach na Wschodzie podały, powołując się na nieoficjalne źródła w Nikozji, że w cypryjskich bankach: Bank of Cyprus i Laiki Bank zamrożone zostały 3 mld dolarów należące do Aleksandra Łukaszenki i jego otoczenia. Ile z tych pieniędzy należeć miało do samego dyktatora, a ile do członków jego rodziny i współpracowników, dokładnie nie wiadomo.
Na lewym cypryjskim koncie zgromadzono kapitał utworzonego w 2007 r. rosyjskiego koncernu Uralchim, piątego co do wielkości producenta nawozów azotowych na świecie, którym zarządzać ma jako słup Dmitrij Mazepin. Zdaniem mediów Mazepin za szczególne zasługi dla Białorusi i jej prezydenta otrzymał białoruskie obywatelstwo i jako zaufany człowiek Łukaszenki, wyposażony w paszport dyplomatyczny, miałby wypełniać jego „najbardziej delikatne zlecenia". W lutym rozeszła się pogłoska o możliwym mianowaniu go wicepremierem białoruskiego rządu. Koncern Uralchim, kierowany przez Mazepina, miałby także przejąć prywatyzowane firmy białoruskiego sektora chemicznego Biełaruskalija i Grodnoazot.
Z kolei, według brukselskich źródeł, Łukaszenka i jego rodzina wykorzystują zarejestrowane na Cyprze spółki do wykupywania nieruchomości w Mińsku.
Niezależne białoruskie media przekonują, że Łukaszenka miałby próbować przetransferować pieniądze z Cypru na Łotwę, której system bankowy w latach 90. obsługiwał lewe interesy polityków z obszaru postsowieckiego. Uczestniczyć w tym miałaby kontrolowana przez Mazepina łotewska spółka Uralchem Trading SIA, a łotewscy politycy, mający udziały w lokalnych projektach Mazepina, mieliby pomagać w tym transferze.
Znalezienie tych pieniędzy wcale nie będzie łatwe. O ile mało kto ma dziś wątpliwości co do istnienia lewej kasy białoruskiego prezydenta, o tyle informacje, gdzie się ona znajduje, są niezbyt precyzyjne. – Wyprowadzenie dziś pieniędzy z Cypru jest praktycznie niemożliwe, ale suma 3 mld dolarów na jednym koncie wydaje się wątpliwa. Lewe pieniądze powinny być rozłożone po setkach kont. Przechowywanie ich na jednym rachunku jest nierealne i niebezpieczne – zauważa rosyjski politolog Andriej Suzdalcew.
Jego zdaniem na różnych kontach na Cyprze może się dziś znajdować 800 mln dolarów Łukaszenki i jego rodziny. Są jednak dobrze ukryte, nie tylko przed białoruską opozycją, ale i służbami państw UE. –Większość tych pieniędzy zainwestowano incognito w długoterminowe projekty. Dopóki Łukaszenka jest u władzy, udowodnienie, że to jego pieniądze, będzie niemożliwe – przekonuje Suzdalcew. I dodaje, że UE, przy całej swojej antyłukaszenkowskiej retoryce, nie jest zainteresowana ściganiem jego lewej kasy. Wszak Łukaszenka wpompowuje ją w gospodarkę UE.