Biały Dom w ogniu
Biały Dom przejęty przez północnokoreańskich terrorystów i kompletnie zniszczony, pan prezydent i pani sekretarz stanu torturowani – to naprawdę jest szokujące.
Olimp w ogniu,
reż. Antoine Fuqua,
Monolith
Powstaje pytanie – jak Amerykanie się czują, oglądając tak drastyczne sceny...? Otóż świetnie. „Olimp w ogniu" Antoine'a Fuqua z doborową obsadą (Gerard Butler, Aaron Eckhart, Melissa Leo, Morgan Freeman) doskonale sprzedał się w kinach za oceanem. I niewątpliwie zapowiada nowy trend, ponieważ w tym samym czasie powstały trzy obrazy z destrukcją tego budynku-symbolu jako głównym ekranowym wydarzeniem. W czerwcu obejrzymy „Świat w płomieniach", w którym Biały Dom zostanie zaatakowany przez terrorystów, tyle że amerykańskich. Już oglądamy „G.I. Joe: Odwet", gdzie waszyngtoński Olimp również zostaje zajęty. Widać wyraźnie, że w ponad dekadę po 11 września 2001 r. Amerykanie podleczyli trochę psychikę i nie mają już problemu z akceptacją filmowego ataku na jeden z najważniejszych, obok Kapitolu i Pentagonu, budynków w swoim kraju. Notabene, został on rzeczywiście doszczętnie zrujnowany – w 1814 r. przez Brytyjczyków.
Reality,
reż. Matteo Garrone,
Film Point Group
Ruinie ulega życie Luciano, właściciela neapolitańskiego sklepiku rybnego w „Reality" (Wielka Nagroda Jury w Cannes). Marzy on, by wystąpić w telewizji, zostać uczestnikiem show, najlepiej „Big Brothera". Ten ojciec rodziny jest przekonany, że może wszystkich telewizyjnych celebrytów przyćmić swoją żywiołowością i charyzmą. Film Matteo Garrone wspaniale pokazuje, jak owo marzenie zamienia się w obsesję, chorobę psychiczną. Jak dewastuje szczęśliwe życie rodzinne i zdrowe stosunki z ludźmi. Luciano ucieka w iluzję świata według niego lepszego, ba! – doskonałego. Świata alternatywnej rzeczywistości, amoralnego i pozbawionego reguł. Garrone pysznie sportretował niezamożnych neapolitańczyków w duchu włoskiego neorealizmu, sytuując akcję w starej kamienicy z podwórkiem, gdzie życie mieszkańców jest sprawą publiczną. Wszyscy znają kłopoty innych i zachowują się solidarnie. To krzepiący obraz stolicy Kampanii po „Gomorze" tegoż reżysera, mocnym dramacie na temat wszechobecności współczesnej mafii – w tym wypadku neapolitańskiej kamorry – i jej spowszednienia we włoskiej codzienności.
Droga do Hiszpanii,
reż. Anja Salomonowitz,
Aurora Films
Gorzej od Włoch wypadła w ten weekend Austria. Dla Mołdawianina Savy (Grégoire Colin), bohatera „Drogi do Hiszpanii" Anji Salomonowitz, tytułowy kraj jest synonimem rajskiego ogrodu, gdzie „ludzie wciąż jeszcze boją się Boga" i wszystko jest prostsze. Prostsze dla niego jako emigranta. Salomonowitz, doświadczona dokumentalistka, dotyka tu problemu, jakim w Austrii jest dla obcokrajowców wejście w bliskie relacje z rdzennymi obywatelami. Austriackie prawo może uczynić miłość pomiędzy partnerami z różnych narodowości niemożliwą. A to rzeczywiście nie ma wiele wspólnego z boskimi prawami...