Na przekór armiom
Matthew Brzezinski, bratanek Zbigniewa Brzezińskiego i korespondent „The New York Times”, w swej książce o powstaniu w getcie skupia się na ludziach
Matthew Brzezinski,
Armia Izaaka.
Walka i opór
polskich Żydów,
Znak
Autor, który dzisiaj decyduje się napisać kolejną książkę poświęconą powstaniu w getcie warszawskim, podejmuje się bardzo karkołomnego zadania. Musi bowiem stawić czoła dwóm przeciwstawnym i radykalizującym się w Polsce od lat modelom recepcji i interpretacji tego zrywu, funkcjonującym zresztą w złożonym, międzynarodowym, a może raczej wielokulturowym kontekście. O ile nikt nie kwestionuje heroizmu czynów powstańczych, skali tragedii i symbolicznego wymiaru czynnego oporu skazanych na śmierć, o tyle reprezentanci każdej z perspektyw dopisują temu wydarzeniu różne tła i waloryzacje. Ortodoksyjni apologeci powstania i jego bohaterów przenoszą je więc do sfery nietykalnego sacrum, pozostającego ponad wszelką małostkowością prób dyskusji i akcentują samotność walczących wtedy oraz poczucie lekceważenia i szczególną aktywność antysemickich upiorów obecnie. Z kolei przeczuleni na punkcie programowego żydowskiego izolacjonizmu wskazują na instrumentalny stosunek swoich oponentów do powstania i traktują ich dążenia jako próbę „poprawiania" historii i oczerniania Polaków. A pomiędzy tymi biegunami mnożą się wszelkie opcje pośrednie, wychylające się w jedną lub drugą stronę. Jeśli dolać do kotła wypowiedzi publiczne, którym ton nadawał przy okazji tegorocznych obchodów między innymi Eli Barbur, sugerujący – delikatnie rzecz ujmując – raczej ambiwalentny stosunek dzisiejszego Izraela do politycznych wyborów luminarzy środowiska weteranów powstania, to Brzezinskiemu można pogratulować odwagi.
Nie tylko odwagi jednak. Otóż mimo złożoności tematu poszukujący spojrzenia obiektywnego, a równocześnie nierezygnujący z wyrażenia własnych opinii amerykański publicysta polskiego pochodzenia znalazł jedno z najlepszych rozwiązań. Pisał niegdyś pięknie Bohdan Cywiński: „Ma jednak legenda – jak ją tu rozumiemy – i inną cechę charakterystyczną, odróżniającą ją od historii w sensie czysto naukowym. Historia jest nauką o faktach i procesach dziejowych, bohaterami legend są ludzie. Informacje przynosi historia, ale wychowują, uczą postaw życiowych, skłaniają do refleksji – dzieje człowieka". Choć Brzezinski historii w rozumieniu faktograficznym absolutnie nie zaniedbuje, pisze jednak przede wszystkim o ludziach, o człowieczym wymiarze cierpienia, strachu, radości, nadziei, zwycięstwa i błędu. Bohaterem zbiorowym są Żydzi biorący udział w powstaniu, ale uosobieni w postaciach Icchaka Cukiermana, Szymona Ratajzera, Borucha Spiegla, Marka Edelmana czy Cywii Lubetkin. Dzięki temu odległą i zneutralizowaną emocjonalnie, nieco bezduszną panoramę dat, potyczek, rozkazów i statystyk równoważy, mówiąc językiem Znanieckiego, „współczynnik humanistyczny", wysunięcie podmiotowości na plan pierwszy, zbliżenia doświadczeń i twarzy.
Aktorzy tego dramatu nie poruszają się w próżni. Sceną ich poczynań jest nie tylko getto, jest nią cała Warszawa. Skupienie się na dalszych losach tych, którzy przeżyli, umożliwia twórcy książki wyprawę ulicami stolicy w dniach następnego warszawskiego zrywu w 1944 r., relację z tych nadziei i rozmiarów tej klęski. Tutaj także Brzezinski pozostaje wierny perspektywie ludzkiej. A warto dodać, że pisarz zza oceanu umie opowiadać. Ta książka jest świetnie napisaną opowieścią, co samo w sobie stanowi argument przemawiający na jej korzyść.