Przepis na show
Wszystkich ogarnęło szaleństwo pichcenia na wizji
Każda szanująca się stacja TV ma w swojej ofercie co najmniej jeden program poświęcony gotowaniu. Co było pierwsze: pomysł na programy kulinarne czy rosnące zainteresowanie widzów tą tematyką? Tego nie wiem, ale jedno nie ulega kwestii – telewizyjną ramówkę „napycha" się kucharzeniem niczym gęsi na foie gras.
Gotować każdy może...
Jeszcze parę lat temu gwiazdy tańczyły na lodzie lub na parkiecie. Dziś wszyscy chcą gotować (czy chcą i potrafią, to inna sprawa, ale to się „dobrze sprzedaje").
Owszem, są programy, które mają nie tylko ugruntowaną pozycję, ale też swój urok i smak. Choćby taki „Makłowicz w podróży" (TVP 2) – każdy odcinek to w zasadzie antropologiczno-historyczna wycieczka po egzotycznym mieście. Robert Makłowicz gotuje na wizji niemal od niechcenia, ale za to z wielką estymą (a do potraw zawsze potrzebuje dobrego trunku; na zdrowie!), skupiając uwagę telewidzów na swoich opowieściach o miejscowych zwyczajach, legendach, historii. Bardzo smakowitych. Jak dla mnie – bardziej niż te wszystkie potrawy razem wzięte.
Do zupełnie innego widza kierowany jest program Polsatu „Ewa gotuje". Prowadząca – znana przed laty jako Miss Polonia 1992 oraz rzecznik prasowy rządu Waldemara Pawlaka w latach 1993–1993 – gotuje na wizji we własnym domu. Myliłby się jednak ten, kto myślałby, że istotą programu są jakieś szczególne przepisy kulinarne bądź tajniki gospodyni. Program cieszy się sporą oglądalnością, ponieważ pani Ewa bardzo apetycznie... wygląda! Sama po kilkunastu minutach patrzenia, jak „Ewa gotuje", nabrałam apetytu, i to niekoniecznie na konsumpcję torciku marchewkowego.
Dwa wspomniane wyżej programy zachowują wobec widza dystans. Mamy mistrza kuchni i możemy go podziwiać i naśladować. Powstały jednak też takie, gdzie widz staje się współuczestnikiem i rywalizuje z innymi o tytuł mistrza patelni („Ugotowani", „MasterChef" w TVN). Można też pójść dalej – uczyć gotowania nie tylko zwykłego widza, lecz także tych, którzy od lat prowadzą restauracje. Tym zajmuje się Magda Gessler w „Kuchennych rewolucjach" (TVN) – z różnym skutkiem. Warto jednak odnotować, że program Gessler nie jest oryginalny – to adaptacja „Kuchennych koszmarów USA" prowadzonych przez Gordona Ramsaya.
Szkocki szef kuchni
Ramsay miał zostać zawodowym sportowcem, grał w Glasgow Rangers. Jednak poważna kontuzja pokrzyżowała jego plany. Zainteresował się więc gotowaniem – i znowu, konsekwentnie, dążył do mistrzostwa. Dziś jest właścicielem kilku luksusowych restauracji, autorem wielu książek kulinarnych oraz gospodarzem kilku programów telewizyjnych poświęconych gotowaniu. Słynie nie tyle ze swych przepisów, ile z ostrego języka. Ale „prawda ekranu" jest taka, że wszystko, nawet najlepszy program, kiedyś się przejada... Dlatego producenci TV domagają się coraz to bardziej szokujących scenariuszy. Gordon Ramsay, najpopularniejszy i najostrzejszy kucharz w Wielkiej Brytanii, uwielbia wyzwania. Jednym z nich jest niewątpliwe najnowszy telewizyjny program Ramsaya – „Gordon za kratkami", w którym kucharz postawił sobie za cel... nauczyć gotować więźniów! Gwiazdor brytyjskiej edycji „MasterChefa" postanowił przekazać swoje kulinarne doświadczenie i pasję „mieszkańcom" zakładu karnego Brixton w Londynie. Program cieszył się w Wielkiej Brytanii ogromnym powodzeniem. Już od poniedziałku 6 maja na BBC Lifestyle o 22.00 będziemy mogli ocenić ten projekt w Polsce (ciekawe, jak szybko pojawią się naśladowcy). Uczestnicy show skorzystali na pomocy Ramsaya. Dzięki charyzmatycznemu szefowi kuchni więźniowie założyli własny biznes, piekarnię Bad Boys' Bakery, która zaopatruje w swoje produkty 11 oddziałów kawiarni Caffe Nero w Londynie. W przyszłości planowane jest rozszerzenie tej działalności.
Sukces programu zachęcił Gordona Ramsaya do kolejnego programu z serii: „Jest pomysł, by tym razem odwiedzić więzienie dla kobiet" – powiedział dla dziennika „The Sun". Ramsay przyznał też, że jego zdaniem więzienie często odbiera ludziom wiele możliwości. Dlatego on stara się to zmienić.