Prawy do lewego, wypij, kolego!
W polskim życiu politycznym i ekonomicznym, całkiem jak w piłce, pozostali niemal sami oldboye, którzy niczego już nie naprawią
Czy coś się zmieni, jeśli PiS powróci do władzy? Pytanie nasuwa się samo, kiedy patrzy się na znakomite zwycięstwo wyborcze Bolesława Piechy tam, gdzie dotąd triumfowała PO, i zdaje się, że tendencja ta będzie już trwała. Zatem co się zmieni, kiedy PiS wygra w całej Polsce? Otóż... nic się nie zmieni.
Partie polityczne mogą zmieniać ustawy, nawet konstytucję, ale nie akty prawne. To nie politycy zmieniają rzeczywistość. Zresztą powiedzmy to sobie szczerze, znamienita (tzn. mniej znamienita w sensie moralnym) większość ludzi idzie po legitymacje partyjne dla karier, choćby iluzorycznych. To wędrowcy na skróty, kombinatorzy, bardzo często osobnicy wszechstronnie nieutalentowani, co widać po ławach poselskich, niestety. Tam nie tylko Ruch P. winien siedzieć w ostatniej ławce. Tam właściwie powinna być tylko ośla ławka.
Polskie społeczeństwo straciło elity. Ale nie dlatego, że dokonał tego Hitler, a poprawił Stalin. Też, ale było to przecież wieki temu.
Polska wytraciła elity, ponieważ najlepszych, najzdolniejszych, najbardziej chętnych do rozwoju młodych ludzi w Polsce od dekad werbują zachodnie koncerny. Widać to najlepiej w... piłce nożnej. Najlepsi – vide wspaniały nie tylko ostatnio Lewandowski – na Zachodzie gryzą trawę. Czemu tam gryzą, a u nas im się nie chce? Ano tam trawa jest smaczniejsza i... bardziej zielona. W Polsce pozostali jedynie ci, na których nie ma popytu, czyli słabi, leniwi, schorowani, bez perspektyw lub też zbyt młodzi jeszcze na podbijanie świata. Miazga.
Dokładnie to samo co w futbolu dzieje się w świecie nauki i gospodarki. Najtęższe mózgi i najprężniejsi menedżerowie, czyli teoretycznie ludzie zdolni pomóc politykom w misji naprawy Rzeczypospolitej (zakładając, że politycy mają dobre intencje, ryzykowna to teza, ale bądźmy naiwni), otóż mózgi polskie pracują dziś w najlepsze dla firm amerykańskich i niemieckich, dla francuskich, a niebawem – gdy znikną uprzedzenia – także dla rosyjskich.
Kiedyś te kraje werbowały u nas głównie szpiegów i odbywało się to na podobnej zasadzie. Teraz najlepszych studentów. W najbardziej rozwojowych branżach. Wszystkich. Amerykanie robili to od dawna, ale żelazna kurtyna nieco te zakusy ograniczała. Dziś barier żadnych nie ma. Zatem dawna piosenka Kaczmarskiego „Co się stało z naszą klasą?", opowiadająca o emigracji grupki młodych uczniów na różne kontynenty, nabrała całkiem nowego wymiaru. Tamta emigracja miała charakter polityczny, wymuszony, a dowodził nią Jaruzelski. Obecna ma wymiar ekonomiczny i społeczny, a dowodzą wszyscy politycy sprawujący władzę po 1989 r. Ta emigracja współczesna to brak wiary przede wszystkim w Polskę. Że we własnym kraju można sensownie pracować za godne pieniądze, no i skutecznie ścigać się ze światem. Teraz niestety każdy z młodych wie, że jeżeli komukolwiek to się uda, to tylko jakiemuś piłkarzowi. I tak jak epoka PRL miała Lubańskiego, a Jaruzelskiego – Bońka, tak Tusk chwilowo ma Lewandowskiego. I coś bajdurzy po telefonie do piłkarza, że świat podziwia tego naszego Polaka, bo wbił cztery gole Realowi. No, szkoda, że świat nie podziwia polskiego premiera na przykład! Albo jakiegokolwiek polskiego konstruktora czy odkrywcy...
Niestety, w życiu polskim, politycznym i ekonomicznym, całkiem jak w piłce, pozostali niemal sami oldboye, którzy niczego już nie naprawią. Dlatego tak naprawdę to, kto wygra jakiekolwiek wybory, jest najzupełniej obojętne. Bo będzie to jedynie wybór, kto kolejny zacznie się przyklejać do Roberta Lewandowskiego.