Eurabia
Wywiad z europosłem Nickiem Griffinem, przewodniczącym Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP)
Wybory samorządowe w Wielkiej Brytanii pokazały wciąż rosnącą siłę eurosceptycyzmu. Skąd takie nastawienie wśród Brytyjczyków?
To prawda, że większość brytyjskich wyborców zdaje sobie sprawę, że Unia Europejska jest wścibską strukturą i kosztowną stratą czasu i pieniędzy. Znacząca mniejszość widzi dodatkowo, że unijne imperialne ambicje są zagrożeniem dla naszej suwerenności i wolności osobistej. Brytyjski eurosceptycyzm jest połączeniem powszechnej niechęci do podatków i biurokracji, tradycyjnego izolacjonizmu, braku zaufania do Francji i Niemiec oraz zrozumienia prostego faktu, że „jeszcze większej Unii" nie da się pogodzić z dalszym istnieniem państwa narodowego – wartości, za którą wiele pokoleń Brytyjczyków, podobnie jak Polaków, oddało życie.
Brytyjski premier ogłosił niedawno, że jeśli konserwatyści wygrają wybory do parlamentu, zostanie przeprowadzone referendum w sprawie obecności Wielkiej Brytanii w UE. Czy Wielka Brytania naprawdę może opuścić Unię?
Ta zapowiedź to tylko kolejny przykład oszukiwania wyborców. Gdyby premier Cameron poważnie myślał o referendum, to przeprowadziłby je teraz albo razem z wyborami do parlamentu w 2015 r. Obietnica referendum w 2017 r. – skoro wiadomo, że do tego czasu Cameron prawie na pewno przegra wybory i zostanie zastąpiony na stanowisku lidera konserwatystów – jest tylko pustą retoryką. Gdyby zaś udało mu się wygrać wybory, to nie widzę powodu, by wierzyć jego zapewnieniom. Każdy bowiem pamięta, że obiecywał podobne referendum w sprawie przyjęcia traktatu lizbońskiego i słowa nie dotrzymał.
Jakiekolwiek referendum w sprawie Unii Europejskiej będzie manipulowane, zanim do niego dojdzie, zarówno przez dobór pytań, jak i kwoty przeznaczone na kampanie, których celem jest utrzymanie obecnej struktury UE. Oczywiście istnieje możliwość, aby Wielka Brytania odzyskała wolność i ogromną składkę do budżetu UE. Nie widzę żadnego powodu, byśmy nie mogli mieć dobrych stosunków z UE bez podlegania tej strukturze. Szwajcaria i Norwegia są właśnie w takiej sytuacji i bardzo dobrze sobie radzą. Brytyjska Partia Narodowa natychmiast wycofałaby Wielką Brytanię z Unii, gdyby tylko miała taką możliwość. Nasz kraj tylko by na tym zyskał.
Ale czy deklaracja premiera Camerona nie jest jednocześnie silnym sygnałem, że Unia natrafiła na mur nie do przebicia?
W pewnym sensie tak. Cameron został zmuszony do takiej deklaracji przez rosnące zaniepokojenie Brytyjczyków federalistycznymi ambicjami UE i działaniami elity z Brukseli. Jej projekt wspólnej waluty jest odpowiedzialny za kryzys ekonomiczny. Wszyscy wiedzieli, że musi on nastąpić. Unijna elita oczekiwała, że stanie się beneficjentem tego kryzysu, że będzie on uzasadnieniem do poszerzenia zakresu wspólnej polityki ekonomicznej oraz dalszej centralizacji instytucji zarządzających strefą euro. Miał to być kolejny krok ku „jeszcze większej Unii". Ponieważ jednak kryzys walutowy obnażył niemoralny, lichwiarski system prywatnie tworzonego pieniądza, stał się tym samym zbyt trudny do rozwiązania.
Jestem przekonany, że dominujący w UE Niemcy nie zechcą zapłacić rachunku, który spadnie na nich w związku z planowaną unifikacją i centralizacją Unii. Mamy zatem następującą alternatywę: albo proces centralizacji w UE zostanie siłą narzucony nie tylko zbankrutowanym państwom południa Europy, ale też krajom, które jeszcze jakoś sobie radzą; albo wspólna waluta się rozpadnie i pociągnie za sobą również samą Unii Europejskiej.
Czym będzie Unia bez Wielkiej Brytanii? I Wielka Brytania bez Unii?
Unia stanie się jeszcze bardziej zdominowana przez banki działające w interesie własnym i niemieckiego kapitalizmu oraz przez socjalistów i postkomunistów, którzy będą tym chętniej zwalczać chrześcijańską cywilizację w Europie, wespół z muzułmanami zamieniając ją w Eurabię.