To nie „Imię róży”
Odmieniec" to książka na wskroś dziwna. Twórczość Philippy Gregory z kategorii powieści historycznych dowodzi, że ma ona niebywałą rękę do opisywania szczegółów.
Philippa Gregory
Odmieniec
Egmont
Czytelnicy często uważają jej książki za wciągające, inteligentne i ambitne, więc odskocznia w stronę czarnej magii, wilkołaków i szaleństwa może być niespodzianką. I niestety jest, a osoby spodziewające się wielkiej historycznej przygody z domieszką fantastyki mogą czuć się zawiedzione. W pierwszej odsłonie serii o Zakonie Ciemności niespecjalnie widać pisarski talent Gregory. Książka wydaje się produktem kilku sesji weekendowego pisania, bez śladu obróbki edytorskiej. Mówiąc w skrócie, „Odmieniec" to uproszczona fabuła, która w żaden sposób nie jest zrekompensowana dobrą charakterystyką, ciekawymi wydarzeniami, bogatymi dialogami lub niespodziewanymi zwrotami akcji.
Trudno zrozumieć głównych bohaterów. Luca, opisywany jako przystojny i inteligentny inkwizytor, wydaje się w ogóle taki nie być. Na każdej stronie jest zupełnie inny, co wprowadza pewne zamieszanie. Zachowanie Izoldy w pierwszych rozdziałach, w których staje się głową klasztoru, też zastanawia. Nagle z wesołej siedemnastolatki staje się wycofana. Gdyby minęło kilka miesięcy, zmiana byłaby zrozumiała, jednak fabuła nic takiego nie opisuje. Książce Gregory, mimo oczywistych skojarzeń z „Imieniem róży", daleko jest do jej doskonałości.