Geje szkodzą pedałom
Ofensywa środowisk gejowskich najbardziej szkodzi homoseksualistom, którzy od lat żyją w społeczeństwie i nie odczuwają żadnej dyskryminacji
Bądźmy szczerzy: dyskryminacja homoseksualistów w Polsce to w dużej części problem wymyślony. Nie brakuje nam bynajmniej poszanowania (to lepsze słowo niż tolerancja) dla osób homoseksualnych. Rozejrzyjmy się wokół siebie – któż z nas nie zna homoseksualisty, który doskonale i bez kłopotu funkcjonuje w życiu społecznym i nie otacza go bynajmniej odium niechęci czy nietolerancji? Nawet jeżeli z rzadka zdarzy się, że ktoś lubiący sensacyjki powie: „Iksiński to pedał", to dla większości taka informacja ma podobną rangę jak stwierdzenie: „Kowalski to dziwkarz". Ot, plotkarz ekscytuje się faktem, że jeden uprawia seks homoseksualny, a ktoś inny pozamałżeński. Prawdziwym problemem jest natomiast podejmowana przez tzw. środowiska gejowskie próba przeprowadzenia „tęczowej rewolucji". To nie mniejszość jest dyskryminowana. Wręcz przeciwnie – to mniejszość usiłuje zgwałcić (proszę nie widzieć w tym słowie dwuznaczności) większość. Zgwałcić, próbując zmusić do postrzegania świata (a więc także sfery ludzkiej seksualności) według gejowskiego widzimisię.
Ofensywa homopropagandy, jaką dziś obserwujemy, tak naprawdę kręci bicz uderzający w homoseksualistów, którzy doskonale radzą sobie w społeczeństwie i nie odczuwają żadnych form dyskryminacji. Swoją orientację seksualną traktują – bardzo rozsądnie – jako prywatną sprawę. A takich nie komentuje się ze względu na naturalny szacunek dla intymności.
Aż tu nagle masz babo placek: geje wychodzą na tzw. parady równości. Dwóch facetów ubranych w kobiece ciuchy obmacuje się po dupach i całuje z języczkiem. Telewizja pokazuje te sceny, widzi je moje dziecko, więc muszę przekazać mu jasny komunikat – to aberracja seksualności, coś niezgodnego z prawem naturalnym, dla takich zachowań nasza kultura i cywilizacja ma jedną tylko nazwę: zboczenie. Idźmy dalej: minister w rządzie Tuska obejmuje patronatem podręcznik „Lekcja równości", zachęcający nauczycieli, aby zapraszali do szkół przedstawicieli tzw. ruchów gejowskich. W takiej sytuacji muszę chronić dziecko przed propagandą serwowaną mu za pośrednictwem szkoły. Przed 1989 r. mówiłbym mu zapewne, że Związek Radziecki wcale nie jest przyjacielem Polski. Dzisiaj zmuszony jestem mówić dziecku, że homoseksualizm wcale nie jest normalny. Akcja wywołuje reakcję, zatruwanie wymaga podania antidotum.
W tym sensie działacze gejowscy wyrządzają iście niedźwiedzią przysługę wszystkim homoseksualistom, którzy od lat świetnie funkcjonują w naszym społeczeństwie. Tyle że nie chcą się całować publicznie podczas parady równości.