Jak przeżyć w betonowej dżungli
Podczas pisania „Dżungli miasta” skorzystałem z porad zawodowych przestępców. Złodzieje pomogli mi przygotować bezcenny dekalog pt. „Tak możesz wygrać wojnę z naszymi kumplami” – pisze znany podróżnik i znawca sztuki przetrwania
1. Gdy wychodzisz z domu, miej cały czas oczy dookoła głowy. Bądź czujny, aby w porę zareagować na jakiekolwiek zagrożenie.
Mój informator, któremu nadam przydomek „Kominiarz", dobiega pięćdziesiątki i jest profesjonalnym złodziejem z trzykrotnym stażem w zakładach karnych. Wyrobnik średniego szczebla twierdzi, że zawsze pozostawi w spokoju osobę wyglądającą na taką, co nie sprzeda łatwo swojej skóry. Dobrze jest więc zdobyć jego respekt, informując swym zachowaniem, że nie jest się łatwą ofiarą. W sytuacji ataku skuteczniejsza jest niemająca nic wspólnego z tchórzostwem taktyka ucieczki. Jeśli już walczyć, to jedynie tak, aby wygrać.
2. Przestępcy twierdzą, że tylko zwykłe „młotki" ignorują oczywiste zagrożenia i wierzą, że nie narażają na szwank swojego bezpieczeństwa. Utrwal na zawsze w umyśle świadomość wszelkich gróźb. W większości przypadków taka wiedza już chroni przed niebezpieczeństwem.
Dzisiejsza metropolia pełna jest pułapek, każdego dnia jesteśmy zalewani lawiną frustrujących kronik. Nieskończenie wiele zagrożeń istnieje w przestrzeni publicznej, w internecie czy podczas pożaru. Coraz częściej dotykają nas klęski żywiołowe i akty terroryzmu. Groźna jest przestępczość pospolita, okradanie mieszkań i wciąż wysoka liczba zjawisk chuligańskich.
Szeroko nagłośnione nieszczęścia przygniatają. Niestety, tylko na krótko, bo nie interesuje nas dyskomfortowa prawda, od której staramy się odwrócić plecami. Pokrętnie wmawiamy sobie, że niepomyślne zdarzenia nie muszą dotknąć akurat nas. Taki swoisty nieprzepuszczalny mur obronny tworzy złudną wizję utrudniającą podjęcie racjonalnej obrony. Samooszukiwanie prowadzi do utraty kontaktu z rzeczywistością, a życie dowodzi, że któregoś dnia bolesny cios może spaść nagle i na nas.
3. Wzbudź w sobie czujność na różne zagrożenia. Nawet w najbardziej zaskakującej sytuacji nie pozwól oderwać uwagi od własnej kieszeni.
Kieszonkowcy należą do wąskiej elity reprezentującej najwyższy kunszt złodziejskiego fachu. Starannie wybierają ofiarę i śledzą ją, czekając na nadarzającą się okazję. Mało kto zdaje sobie sprawę z ich zręczności, graniczącej z talentem wytrawnego iluzjonisty. „Laluś", który podzielił się ze mną swoim doświadczeniem, ćwierć wieku pracuje w tej branży i, jak podkreślił, nigdy nie splamił się uczciwym zajęciem. Oczy, z których wyziera pogarda, i zaciśnięte wargi wzbudzają niepokój. Porusza się zwinnie i bezszelestnie. „Laluś" mówi wprost: – Wywołujemy sztuczny tłok na stopniach autobusu, pociągu, wagonu metra podczas wsiadania i chwytamy ofiarę w kleszcze. Jeden koleś tarasuje przejście z przodu, dwóch pozostałych napiera od tyłu, krzykami i popychaniem znieczulają „klienta".
4. Nie kuś losu, nie prowokuj zamożnością i nie pokazuj pieniędzy. „Kupcy" (kieszonkowcy) stosują dziesiątki wymyślnych i przećwiczonych do perfekcji trików. Zachowaj bezpieczny dystans i czujność, kiedy robi się obok ciebie jakiś nagły ruch.
Aspirant Tomasz Nowak, kierownik sekcji do zwalczania kradzieży kieszonkowych w Komendzie Stołecznej Policji, uczula: – Kieszonkowcy są wśród nas, nigdy nie wiesz, kto stoi w bezpośrednim sąsiedztwie. Może to być niezwracająca uwagi starsza kobieta, której na pierwszy rzut oka nikt nie podejrzewa o złe zamiary. Wystarczy chwila nieuwagi, aby stracić portfel, a w nim pieniądze, karty kredytowe i często także PIN. Cenne przedmioty chowajmy więc do wewnętrznej kieszeni ubrania, a większą gotówkę w kilku miejscach, aby zminimalizować ewentualne straty.
5. Nie sprzedaj łatwo skóry. Zmyl gościa, nawet jeśli jesteś słabym i zagubionym fajtłapą. Udawaj przynajmniej, że bije z ciebie murowana pewność siebie, że kontrolujesz przestrzeń wokół siebie i nie jesteś jeleniem.
Kiedy sytuacja wykracza poza ramy przyzwoitości i bezpieczeństwa, zalecam zapomnieć o dobrych manierach i zdobyć się na gwałtowną reakcję. Jestem przekonany, że kobieta z dobrego domu potrafi powstrzymać oprycha przekleństwem, konkretnym „spadaj!" czy jeszcze bardziej grubiańskim „spierdalaj!", jak zdarzyło się mojej znajomej lekarce. Jej reakcja była tak szokująca, że zdezorientowany napastnik utracił kontrolę nad ofiarą, chociaż jego orężem było zaskoczenie i mocne zaznaczenie dominacji.