Sąd elektroniczny mało sprawiedliwy
E-sąd, który miał być rewolucją w sądownictwie, okazał się maszynką do wyłudzania pieniędzy – posłowie PiS zwrócili się w tej sprawie do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
Parlamentarzyści postanowili w ten sposób zareagować na wpływające do nich skargi od osób poszkodowanych przez elektroniczny system wydawania nakazów zapłaty. Jak podkreślali, wiele osób dowiaduje się o toczących się wobec nich postępowaniach windykacyjnych już po fakcie, co oznacza, że nie trafiają do nich pozwy, zajmowane są natomiast pieniądze na ich kontach. Wszystko dlatego, że windykatorzy podają nieaktualne adresy, sądy zaś wydają nakazy zapłaty z automatu, nie sprawdzając prawdziwości wskazywanych danych. W efekcie poszkodowany nie może zapobiec toczącemu się wobec niego postępowaniu – dowiaduje się o tym dopiero wtedy, gdy do jego drzwi zapuka komornik.
Pole do nadużyć zwiększała możliwość niedostarczania do sądu żadnych dowodów – do niedawna wystarczały wyłącznie oświadczenia, że dług istnieje. Wadliwe rozwiązania prawne sprawiały, że firmy windykacyjne wykupowały często nieistniejące zobowiązania i za pośrednictwem e-sądów ścigały niewinnych ludzi. Jak wynika ze statystyk przywołanych przez posłów PiS, e-sąd ma na swoim koncie 5 mln nakazów zapłaty, które zaskarżyło 160 tys. osób.
W maju wprowadzono niewielkie zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego, które mają poprawić istniejącą sytuację – ograniczono możliwość elektronicznego orzekania tylko do roszczeń z ostatnich trzech lat. Pozostałe mają być dochodzone w tradycyjny sposób. Poza tym dodano obowiązek informowania przez komornika o możliwości odwołania się od niesprawiedliwego orzeczenia sądu w sytuacji, gdy zostało one wydane zaocznie, tj. bez wiedzy dłużnika. Czy zmiany te okażą się wystarczające, czas pokaże. Już wiadomo jednak, że e-sąd zamiast pomóc w walce z nierzetelnymi dłużnikami, stworzył pole do nadużyć dla nieuczciwych windykatorów.
—ejż