
Czeczeńskie pozory
Zakończona 11 lat temu wojna w Czeczenii dziś znów odżywa
Masz brodę? Jesteś partyzantem! Nie masz? Nie szkodzi. Wpakujemy cię do więzienia, aż urośnie. Przy nagrodzie miliona rubli (ok. 100 tys. zł) za martwego bojownika nie można mieć skrupułów. Tabliczki „Stój, bo będę strzelać" usunięto, przy meczetach postawiono okazałe wieżowce. Obdarci ludzie już nie brną przez błoto, unikając przecinających powietrze kul. Okazałymi bulwarami przejeżdżają samochody prosto z salonu, a nocą nie oślepiają już eksplozje i wybuchy bomb, tylko neony reklamowe. Mowa tu o Czeczenii, a dokładniej o Groznym. Bo to tylko śliczna okładka, reszta kraju nadal jest pogrążona w nędzy i ruinie. Można to potraktować również jako odnośnik do wewnętrznej sytuacji politycznej – z pozoru pokój, ład i porządek. W rzeczywistości już nie jest tak pięknie.
– Kiedyś do sklepu, w którym pracowałam, weszli mężczyźni w wojskowych mundurach, poprosili o herbatę i chleb. Dałam im, bo się bałam. Kilka dni później milicja zabrała mnie na przesłuchanie – wspomina Khazan, Czeczenka, która zdołała uciec do Polski w połowie kwietnia. – Okazało się, że ludzie, których ugościłam, to byli ludzie z lasu, partyzanci. Podejrzewano mnie o współpracę z nimi. Najgorsze, że na przesłuchaniach wypytywali o mojego syna, twierdzili, że jest jednym z ludzi z lasu. Mówiłam, że syn od czterech lat mieszka w Polsce, ale nie chcieli mi uwierzyć. Przesłuchaniom nie było końca, a ja tylko dzwoniłam do syna i błagałam, żeby nie wracał. Wróci – zabiją.
Dwadzieścia dwa lata wojny
W 1991 r. Dżochar Dudajew ogłosił powstanie niezależnej Czeczenii. Rosjanie byli wściekli, ale mieli zbyt wiele własnych problemów, by interweniować. Sytuacja zmieniła się trzy lata później – doszło do wybuchu pierwszej wojny. Mimo brutalnych akcji pacyfikacyjnych Rosjanie nie złamali oporu zawziętych górali. Dwuletni konflikt to pasmo niepowodzeń źle dowodzonych wojsk rosyjskich, przerywanych chwilowymi sukcesami, jak zdobycie na kilka miesięcy Groznego czy zabicie prezydenta Dudajewa. Na szturmy kolumn czołgów Czeczeni odpowiadali partyzantką we własnym kraju i rajdami terrorystycznymi na położone w Rosji szpitale. W maju 1996 r. prezydent Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn oraz nowy prezydent Czeczenii Zelimchan Jandarbijew podpisali pięcioletni rozejm, ale walki się nie skończyły. W 1999 r. na nowo wybuchła wojna, która od 2000 r. ma charakter typowej walki partyzanckiej ze strony Czeczenów. Strona rosyjska na masową skalę łamie prawa człowieka i morduje ludność cywilną, a partyzanci czeczeńscy odpowiadają atakami o charakterze terrorystycznym. Tę formę walki stosuje część czeczeńskich bojowników związanych z komendantem Szamilem Basajewem. To właśnie jego działania stały się pretekstem do drugiej rosyjskiej inwazji. W 1999 r. bomba w pobliżu Kremla raniła 40 osób, a następna w budynku w Moskwie zabiła 93 osoby. W 2001 r. trójka Czeczenów porwała lecący ze Stambułu samolot rosyjskich linii, odbity przez saudyjskie oddziały specjalne. Zginęły wtedy trzy osoby. 23 października 2002 r. czeczeńskie komando zajęło teatr na Dubrowce, w którym przez 57 godzin przetrzymywało 800 zakładników. Zginęło 129 zakładników i 50 napastników. W 2003 r. dwie samobójczynie wysadziły się w powietrze u wejścia do kas biletowych na koncert rockowy na moskiewskim lotnisku Tuszyno. Śmierć poniosło 17 osób. W tym samym roku z powodu zamachów zginęło siedem osób.
1 września 2004 r. w należącej do Rosji autonomicznej republice Osetii Północnej o godz. 9 czasu moskiewskiego partyzanci zajęli szkołę w Biesłanie i wzięli kilkuset zakładników, w tym dzieci. Fiaskiem zakończyły się rozmowy o dostarczeniu wody, żywności i lekarstw. Partyzanci bali się, że do jedzenia Rosjanie dodadzą środków psychotropowych. W chaotycznej akcji odbijania zakładników 3 września zginęło co najmniej 339 osób (podobno ok. 400) – większość dzieci. W szpitalach znalazło się 727 osób. Oficjalny bilans do dziś nie jest znany. Ten atak terrorystyczny oceniany jest jako najbardziej krwawy na świecie, po zamachu z 11 września 2001 r. na World Trade Center. Rosjanom działania bojowników były – wbrew pozorom – bardzo na rękę. Gdy po schorowanym Jelcynie władzę przejął bliżej nieznany wówczas pułkownik bezpieki Władimir Putin, wojna dała mu pretekst, by pokazać się jako silny przywódca. Wiele lat później wyszło na jaw, że dużą część przypisywanych Czeczenom zamachów mogło organizować rosyjskie FSB. Tym razem Rosjanie prowadzili działania nauczeni doświadczeniami pierwszej wojny czeczeńskiej. Opanowywali kraj krok po kroku i zajęli całość terytorium w kilka miesięcy. Przeprowadzili wybory i osadzili na stanowisku prezydenta lojalnego wobec nich Achmada Kadyrowa. Dziś rządzi jego syn – Ramzan Kadyrow. Prezydent nawołujący do pojednania z Rosją wciąż ściga opozycyjnych bojowników ukrytych po wsiach i lasach.