Pielgrzym nadziei
Druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski symbolicznie miała większe znaczenie niż wizyta w 1979 r. Papież przyjechał do kraju, w którym obowiązywał stan wojenny
Trzydzieści lat temu – w czerwcu 1983 r. – papież Jan Paweł II po raz drugi odwiedził Polskę. Była to zupełnie inna pielgrzymka niż ta w 1979 r. Tamta niosła ze sobą nadzieję. Oprócz wymiaru duchowego przyniosła przecież efekt polityczny, jakim była legalizacja „Solidarności". Ale karnawał błyskawicznie się skończył. W grudniu 1981 r. władza ludowa zamknęła w obozach internowania działaczy „Solidarności", a na ulice wyjechały czołgi.
Niewiele brakowało, a do wizyty w 1983 r. wcale by nie doszło. Rządzący w kraju komuniści bali się powtórki sprzed czterech lat. Tamta pielgrzymka odbywała się w ramach obchodów 900-lecia męczeńskiej śmierci św. Stanisława. Pretekstem do tej była przypadająca w 1982 r. 600. rocznica obecności obrazu Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze. Istniała zatem obawa, że papież wykorzysta pielgrzymkę do podniesienia narodu na duchu, że znów padną ważne słowa.
Już w czasie pożegnania Jana Pawła II na lotnisku w Balicach w czerwcu 1979 r. kard. Stefan Wyszyński zaprosił go do ponownego odwiedzenia kraju w 1982 r. Formalne zaproszenie wystosował we wrześniu 1981 r. nowy prymas Polski abp Józef Glemp (kard. Wyszyński zmarł w maju 1981 r.). Potwierdził je episkopat. Ale komuniści robili, co mogli, by pielgrzymka nie doszła do skutku.
Po wprowadzeniu 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego sytuacja się jednak odmieniła. Rządzący zaczęli zabiegać w Watykanie o przyjazd papieża – liczyli, że uspokoi on nastroje i w jakiś sposób zalegalizuje ich działania. W kwietniu następnego roku kard. Glemp po powrocie z Rzymu przekazał rządzącym informację, że papież, owszem, jest gotów przyjechać w sierpniu, by brać udział w jasnogórskich obchodach.
Ale pod pewnymi warunkami. Chodziło o zwolnienie internowanych i zniesienie stanu wojennego. Na to władze nie wyrażały jednak zgody. W lipcu 1982 r. z wizytą w Watykanie pojawił się PRL-owski minister spraw zagranicznych Józef Czyrek, lecz tematu ewentualnej pielgrzymki nie poruszano.
Naród nie może płakać
W tym czasie wypłynęła sprawa kanonizacji błogosławionego ojca Maksymiliana Marii Kolbego. W kwietniu 1982 r. byli więźniowie obozów koncentracyjnych, biskupi i kapłani podczas dorocznego zjazdu w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu wystosowali do Jana Pawła II list postulacyjny z prośbą o kanonizację ojca Maksymiliana jako męczennika. W czerwcu tego roku list z taką samą prośbą wystosowały episkopaty Polski i Niemiec. Papież prośby przyjął i 10 października podczas mszy na placu św. Piotra w Rzymie włączono ojca Maksymiliana w poczet świętych Kościoła. Dwa dni wcześniej – 8 października – polski Sejm uchwalił nową ustawę o związkach zawodowych. Wszystkie dotąd istniejące rozwiązano – oznaczało to formalną delegalizację „Solidarności". Prymas Glemp, obawiając się, by w kraju nie wybuchły zamieszki, odwołał swój wyjazd do Rzymu na uroczystości kanonizacyjne. W dzień po kanonizacji św. Maksymiliana papież spotkał się z przybyłymi na uroczystość Polakami. Powiedział wówczas: „Mam taki zwyczaj, że przechodząc środkiem auli podczas audiencji generalnej, staram się nawiązywać kontakt z osobami stojącymi wzdłuż barier i przynajmniej z nimi osobiście się przywitać. (...) przechodząc tak poprzez środek auli, zauważyłem wiele łez. Nie jest dobrze, jeżeli rodacy przyjeżdżają na kanonizację swojego rodaka ze łzami w oczach. Bo nie były to łzy radości. Nie były to łzy radości. Do nich dołączały się czasem słowa, wołania. Wołania nie tylko z tej sali, wołania z daleka. I dlatego ja chcę odpowiedzieć na te wołania przez was, którzy tu jesteście. Chcę odpowiedzieć tym, których nie ma, a przede wszystkim tym, którzy znajdują się w obozach internowanych, w więzieniach. Pragnę odpowiedzieć tym, którzy w jakikolwiek sposób cierpią na ziemi polskiej, i pragnę zwrócić się z tego miejsca do władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z prośbą, ażeby nie było więcej tych łez. Społeczeństwo polskie, mój Naród, zasługuje nie na to, ażeby go pobudzać do łez rozpaczy i przygnębienia, ale na to, żeby tworzyć jego lepszą przyszłość".