Brawo, Sowa!
W ostatnim czasie coraz głośniej słychać o sypiącym się systemie ubezpieczeń społecznych, o tym, że na emerytury z ZUS to raczej liczyć nie możemy, o propozycji komercjalizacji (nie mylić z prywatyzacją!!! – za to Kaczyński musiał Komorowskiego przepraszać) służby zdrowia, o zakusach naszego rządu na pieniążki Polaków ulokowanych w OFE.
Ciekawe, jak długo będziemy utrzymywać ten niewydajny i chory systemem, bo rządzący nie mają ani chęci, ani odwagi, a może przede wszystkim dobrego pomysłu na reformę. Wydłużenie wieku emerytalnego czy przeniesienie części pieniędzy z OFE nie załatwiło choćby w najmniejszym stopniu problemów wokół emerytur. Wysiłki przed kamerami pana ministra Arłukowicza nie sprawiają bynajmniej, że czas oczekiwania do specjalisty się skraca. A całość problemów, jakie napotykają nasi rządzący, sprowadza się do tego, że wszyscy są winni, ale nie oni. Winni są niektórzy przedsiębiorcy, bo zatrudniają na czarno, powodując rozwój szarej strefy. Winni się pacjenci, bo nie dość, że chorują, to jeszcze zapisują się do kilku lekarzy jednocześnie. Winni jesteśmy my sami, bo nie chcemy pracować aż do śmierci i jeszcze na dodatek nie umiemy oszczędzać. Co więcej, mamy jakieś oczekiwania w stosunku do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, że owa instytucja w przyszłości ma wypłacić nam emerytury z pieniędzy, które są potrącane z naszej pensji. Szczyt bezczelności. Jakiego lekarstwa pozostaje nam szukać – czy odkładać coś na tzw. jesień naszego życia z i tak skromnych po wszystkich potrąceniach płacy netto (nie zapominajmy, że i nasze oszczędności są opodatkowane), czy cierpliwie czekać i wierzyć w zapewnienia premiera, że jak dłużej będziemy pracować, to i więcej emerytury dostaniemy. Obie opcje nie napawają mnie optymizmem. Tym bardziej depresyjnie działa na mnie comiesięczny pasek płacowy, na którym widzę, ile moich pieniędzy przetransferowanych jest na upadający Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Mam nadzieję, że panu Sowie uda się przetrzeć ścieżki i znajdzie się sposób na niepłacenie tego haraczu.
W. Woźniak