Najnowsza interwencja Uważam Rze

Cywilizacja

Zawirowani

Grzegorz Benda

Orbita Wiru kręci się już trzynasty rok, a akumulatory ładują w Warszawie

Orbita Wiru
My maszyny
Serwat Art Factory

Niby nazwa zespołu to rzecz drugorzędna, ale tylko pozornie. Orbita Wiru! Coś widać? Coś czuć? Coś słychać? Czyli jednak. Orbita Wiru kręci się już 13. rok, a akumulatory ładują w Warszawie. Dwie poprzednie płyty to „Wiru Strefa" (2006) i „Relikwiat" (2009), a ich wizytówka to „Moja mała furia" (no, nie taka znów mała, bo kiedy się słucha, uszy wychodzą z orbit), utwór całkowicie zasłużenie uhonorowany miłością fanów i statuetką Super Hitu w telewizyjnym programie „Hit Generator". I jakoś nie mogą się z nim rozstać, bo na najnowszej płycie „My maszyny" pojawia się w wersji (uwaga!) akustycznej i pomimo zdecydowanego przykręcenia śruby tu też świetnie się broni.

Po ostatnich zawirowaniach (czyżby na nie skazani? oby nie!) skład zespołu tworzy trio: Tomasz Serwatko (gitara, śpiew, lider), Jacek Wiśniewski (bas) i Maciej Walencik (perkusja) i oprócz błękitnego nieba nic (zego) im więcej nie potrzeba. A to skojarzenie? Bo Marek Jackowski (świeć, Panie, nad Jego Muzyką!). Jak Marek Jackowski, to Maanam, jak Maanam, to Kora, a jak Kora, to... „Paranoja". Panowie z Orbity mają solidną rękę do coverów. Pierwszym utworem, który usłyszałem w ich wykonaniu, była „Noc komety" Budki Suflera i... jak najbardziej! Ich „Paranoja", zamieszczona na płycie, też nabrała ciekawego wymiaru. A co tu poza tym? Oprócz dwóch utworów już wspomnianych jest „Intro" i 10 innych, w pełni autorskich. I co, znów wsadzą ich do metalowej szuflady? A tuż obok jest rockowa. Może jednak tam? Może jednak, bo zespół najwyraźniej dojrzał i – niechaj mi to wybaczą – najwyraźniej złagodniał (to nie jest przecież zła cecha, prawda?), co nie znaczy, że stracił moc. O nie! Po prostu znaleźli „swoje" granie. Gdzieś pomiędzy. I to jest dobre miejsce. Myślę, że najlepsze. Już tytułowe „My maszyny" wiele obiecują. Jest moc, jest klimat i sens. Także w tekstach, co niestety nie wszystkim się ostatnio zdarza. Dawniej teksty pisali zawodowcy, dziś pisać potrafią wszyscy. Na pewno?

No właśnie. Orbitalni mają jeszcze jeden atut – wokalistę, który najlepiej wie, o czym śpiewa, bo sam to napisał. Kiedy słucha się poprzednich nagrań grupy i materiału z najnowszej płyty, odnosi się wrażenie, że tym razem wszystkie utwory zostały lepiej dopracowane, i potwierdzają to suche fakty. Studio zaprzyjaźnionego od lat z liderem zespołu Grzegorza Jędracha („Goya") stało otworem przez wiele miesięcy. Gdyby nie to, być może nie byłoby smaczków takich jak intro w „Piekłoraj" czy zagranej gościnnie przez Marcina A. Steczkowskiego pięknej partii kornetu w utworze „Siesta". Nie można też nie zauważyć tego, czego nie słychać – z wielkim smakiem przygotowanej oprawy graficznej płyty.

O tak, nakadziłem tu bez umiaru, ale było za co. Pozostaje mi mieć nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. I mała prośba – żadnych już zawirowań, panowie!

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Wojciech Romański

W smoczym kręgu

Piotr BOŻEJEWICZ

Może i koniec, ale nie świata

• TAKO RZECZE [P] •Skoro Obama nawet w części nie okazał się takim cudotwórcą, jak przepowiadali eksperci, to czemu Trump miałby być taki groźny, jak go malują ci sami ludzie?