Trafione w dziesiątkę?
IRA to zespół o gigantycznym doświadczeniu (to już ponad ćwierć wieku) i niepodważalnym dorobku
IRA
X
MyMusic
IRA po raz dziesiąty i „na bogato", bo oprócz 11 utworów, które znalazły się na płycie zatytułowanej „X" (nie dziwne po wydanej przed czterema laty „9"), dostajemy dodatkowo sześć innych. Innych nie do końca, ale o tym za chwilę. Jak mało który z polskich zespołów IRA potrafił łączyć mocne rockowe granie z przebojowością, będąc pod tym względem absolutnym faworytem radiowych didżejów. Czy i tym razem też? Niby wszystko gra, a jednak płyta rozczarowuje. Nie tak łatwo przeskoczyć swe najlepsze lata i najlepsze z tamtych lat piosenki, a porównania są nieuniknione. Jest mocniej niż ostatnimi czasy i to cieszy, ale tej mocy zespołowi nigdy przecież nie brakowało.
Narzekam, może przesadnie, ale szukałem tu wielkiego przeboju (przecież znają receptę i potrafią!) i nie znalazłem. To prawda, że jest tu „Taki sam", że jest rozpalająca „Pretty Baby" (jakże nie znoszę tych wszystkich „baby" w utworach z polskimi tekstami!), a jednak czegoś brak. A ballady „Szczęśliwa" (to IRA?) i „Pod wiatr" to też nie to co kiedyś. I jeszcze ten kosmiczny tekst w finale! Litości! Cóż, jeśli tak wysoko zawiesiło się kiedyś poprzeczkę, to...! A druga płyta? IRA po angielsku. Czemu nie?! „Never Turn Back Time", „Styx" i „God". Ponadto ciekawy cover – „Your Ghost" Kristin Hersh i „Ocean", udany duet Artura Gadowskiego z Patrycją Markowską. A na deser – rodzinnie. Z Zuzą Gadowską w roli głównej.
Napsioczyłem, moje prawo, a że płyta ucieszy wiernych fanów? I dobrze!