Praktyczna szkoła milionerów
Dorobili się ogromnych pieniędzy, dziś zdradzają tajemnicę, jak odnieść sukces
Zdaniem Jana Fijora wielką siłą ASBIRO jest kontakt z ludźmi, którzy pozwalają uwierzyć, że każdemu może się udać. – W państwie, które rzuca przedsiębiorcom kłody pod nogi, łatwo w to zwątpić. Ale słuchanie opowieści Tada Witkowicza, chłopaka z wioski, który w wieku 16 lat znalazł się w Ameryce, a potem jako pierwszy Polak wprowadził swoje dwie firmy na NASDAQ, jest pokrzepiające dla człowieka, który nie śpi po nocach, zastanawiając się, czy mu się uda – uważa Jan Fijor. – Taki ktoś zaczyna wierzyć, że naprawdę może wziąć sprawy w swoje ręce, a nie do końca być najemnikiem u kogoś, kto został prezesem z nadania partii, a tak naprawdę nie potrafi kierować ani firmą, ani ludźmi – dodaje.
Ale na kursie MBA większość studentów pierwsze kroki w biznesie ma już za sobą. Są w różnym wieku, ale przeważają młodzi. Dojeżdżają z najróżniejszych stron Polski, co dwa tygodnie przywożą nową historię dotyczącą biznesu. W przerwach omawiają je z wykładowcami i kolegami z ławki. – W tej szkole aż drży powietrze, tyle tam chęci, entuzjazmu i nowych planów – mówi Jan Fijor. Zdaniem Kamila Cebulskiego największą siłą ASBIRO są znajomości. – To tak jak Harward – nie idziesz na niego po wiedzę, ale po cenne znajomości z ludźmi na poziomie, i to takimi, których stać na tamtejsze czesne – śmieje się. Tutaj, uważa, siłą są wykładowcy, to, że w każdej chwili można do nich podejść i zapytać, jak rozwiązać dany problem, podzielić się z nimi wątpliwościami. I że można się zainspirować czymś z pozoru nieprzynoszącym zysku. Przedsiębiorca Marek Bernaciak, założyciel AMB Technic, sprzedaje urządzenia do precyzyjnego klejenia. Niby nic ważnego, a potrzebne jak mało co. Biznes kręci się świetnie, bo odpowiedniego dozownika kleju do małych części potrzebują i producenci zabawek, i małej elektroniki, np. telefonów komórkowych.
Już dziś wielu studentów rozwija skrzydła w wielkim biznesie – jest wśród nich założycielka kasy zapomogowo-pożyczkowej, której biznes ma szanse rozwinąć się w nieźle prosperujący bank. Jan Fijor jest pewny, że będzie o niej głośno.
Po sukcesie MBA i alternatywy dla tych bez wyższego wykształcenia i z mniejszym doświadczeniem biznesowym – kursu podstawowego, Fijor z Cebulskim uruchomili studia licencjackie ASBIRO w Wyższej Szkole Turystyki i Ekologii w Suchej Beskidzkiej. Zajęcia odbywają się w Warszawie, tylko na egzaminy i po odbiór dyplomów jeździ się do Suchej. Na razie odzew jest ogromny. Kamil, który mieszka w Sheffield, uruchamia w Londynie ASBIRO po angielsku. Studia ruszają w październiku, a już zebrał się prawie komplet uczniów. W następnej kolejności ASBIRO powstanie w Tajlandii i Holandii.
Przedsiębiorcy z dzielnicy biedy
Najciekawszy projekt szkoła realizuje jednak w Zambii. W jej stolicy, Lusace, powstaje pierwsza szkoła podstawowa dla przedsiębiorców, prowadzona przez ojca dr. Jacka Gniadka, misjonarza werbistę. – Postanowiliśmy pomóc mu wybudować szkołę, a może raczej w nią zainwestować. Bo to też inwestycja. Będzie to płatna szkoła w najbiedniejszej dzielnicy Lusaki – Lindzie. Niektórzy mówią, że nieludzkie jest żądać od biednych opłat za kształcenie dzieci, ale my znamy afrykańskie realia i wiemy, że tam rodzice wolą płacić za szkołę, bo wiedzą, że tylko tak zagwarantują swoim dzieciom dobre wykształcenie. W szkołach państwowych nauczyciele leżą tam pijani na biurku, a dzieci same próbują zrozumieć coś z książek. W prywatnych – uczą się po angielsku tego co ich europejscy rówieśnicy – uważa Jan Fijor. Wierzy, że warto inwestować w małych Zambijczyków. – Te dzieci mówią często czterema–pięcioma językami, świetnie znają się na obsłudze Office'a, ale nie wiedzą, po co im ta wiedza. My nauczymy je wykorzystywać umiejętności. Z czasem z działającego już dwuletniego przedszkola – preschool – powstanie 11-letnia szkoła kształcąca osoby, które będą później umiały radzić sobie w życiu.