PiS da mi zarobić
Wywiad z Romanem Giertychem, byłym wicepremierem i ministrem edukacji
Bezrobocie w Polsce w porównaniu z wieloma krajami Europy nie jest takie duże, tym bardziej że część przecież pracuje na czarno.
Bo 2 mln Polaków wyjechało...
Tak, to prawda. Problemem jest emigracja. Na to jest tylko jedna recepta. Zmienić mentalność rządzących. Dziś jest podział na Polskę urzędniczą i przedsiębiorczą. Urzędnicy realizują interesy swojej struktury biurokratycznej, zamiast dbać o interesy obywateli. Przede wszystkim przedsiębiorców, bo to oni tworzą miejsca pracy i budują polski kapitalizm. Polacy budujący to państwo podatkami mają na nie bardzo niewielki wpływ. Walka między Polską urzędniczą a przedsiębiorczą będzie determinowała najbliższe dwie dekady polskiej polityki.
Ile w Polsce powinna wynosić stawka podatku VAT?
Myślę, że około 18 proc. Obniżenie podatku o 1 punkt procentowy obniża wpływy do budżetu, ale obniżenie o 5 punktów procentowych zapewne spowoduje ich wzrost, bo ujawni się szara strefa.
Dlaczego Donald Tusk tego nie robi, tylko podwyższa podatki?
Bo jest – jak ogłosił – socjaldemokratą.
Jak pan oceni zadłużenie Polski przez rząd Donalda Tuska na ponad 300 mld zł?
Rząd liberalno-konserwatywny powinien ograniczać zadłużenie. Chociaż mówi pan prawdę, to w liczbach względnych dług publiczny stanowi taki sam odsetek PKB jak 2 lata temu.
Oczywiście, minister Jacek Rostowski stosuje sztuczki księgowe, jakich nie powstydziłby się księgowy Enronu. Gdyby ich nie stosował, dług publiczny wynosiłby dziś 70–80 proc. PKB. Czyli prawie dwa razy więcej niż wtedy, gdy Tusk zdobywał władzę.
Przespaliśmy czasy prosperity. W Polsce wszyscy czekają na miliardy z Unii Europejskiej. To problem mentalny. Bogactwo nie bierze się z dotacji czy darowizn. W Polsce ludzie nie mają warunków do pracy. Oczywiście pieniądze z UE trzeba brać...
Jak dobrze policzyć, to jesteśmy płatnikiem netto UE. Więcej wpłacamy do budżetu unijnego, niż z niego otrzymujemy.
Nie do końca. Dopiero za kilka lat będziemy.
Jeżeli policzymy realne przepływy, a nie fundusze, które nam przyznano, a których nie umiemy odebrać, to jesteśmy płatnikiem netto.
Kontrowersyjna teza. Ale gorsze jest ślinienie się przez kolejne rządy, nie tylko Donalda Tuska, na widok tych funduszy. Dodatkowo trzeba podkreślać, że UE zgodziła się na takie fundusze z powodu dostępu do polskiego rynku.
Właśnie. Dziś Polska rozwija się znacznie wolniej niż przed wejściem do UE. Także nasze zarobki rosną wolniej. To skutek podłączenia nas do znacznie lepiej rozwiniętych państw.
Panie redaktorze, rozmawia pan z człowiekiem, który był szefem kampanii przeciw UE i nigdy z tego stanowiska się nie wycofałem. Gdyby dziś był głosowany traktat akcesyjny w takim kształcie jak obecnie i gdyby obligował nas do przyjęcia euro, głosowałbym przeciw. To moja formacja jako jeden z warunków koalicji z PiS postawiła odwlekanie przyjęcia euro. Dzięki temu do dziś mamy złotówkę. Niech więc nie pyta mnie pan o to, tylko tych, co tak się podniecali pieniędzmi z UE.
Mamy też do czynienia z drenażem ludzi, którzy wyjeżdżają na Zachód.
Połączenie mniej rozwiniętego państwa z bogatszymi musiało skutkować tym, że ludzie będą wyjeżdżać tam, gdzie więcej zarobią. Problem jest w czym innym. Przedsiębiorca nie ma w Polsce przeświadczenia, że to państwo jest jego. Ten sam przedsiębiorca w Anglii czy w Niemczech czuje, że państwo go broni. U nas państwo prześladuje przedsiębiorcę. To się odbija na szansach młodych, aktywnych ludzi. Dlatego wyjeżdżają.
Jak pan chce to zmienić?
Doświadczenie historyka mówi mi, że ludziom trzeba stworzyć warunki, aby chcieli pracować i się bogacić. To nie rząd ma budować przemysł, tylko ludzie muszą mieć warunki, aby sami mogli go stworzyć. Zamiast prześladować małych przedsiębiorców, służby skarbowe powinny się zabrać za pilnowanie, aby nie transferowano z Polski zysków zagranicznych firm do centrali. Żaden z wielkich koncernów nie miał – za tego, co mi wiadomo – poważnej kontroli skarbowej w zakresie cen transferowych.