Polska po japońsku
Inwestorzy z Kraju Kwitnącej Wiśni zamierzają zainwestować w Polsce miliony jenów
Kiedy w latach 90. priorytetem japońskiej ekspansji kapitałowej był Zachód, rynek Europy Środkowej i Wschodniej był obszarem niepewnym. Już wtedy zarówno wielkość terytorialna, liczba ludności, wzrost gospodarczy, jak i PKB per capita czyniły Polskę obszarem bezkonkurencyjnie atrakcyjniejszym od reszty Europy.
Inwestorzy japońscy zawsze zwracali szczególną uwagę na udział sektora prywatnego w wytwarzaniu PKB kraju. Czym wyższy, tym wyższa konkurencyjność na rynku oraz zmniejszone możliwości ingerencyjne państwa w zdrowe mechanizmy ekonomiczne. Pod tym względem najlepiej wypadają Czechy, Węgry i Słowacja, gdzie udział sektora prywatnego w gospodarce narodowej i budowie PKB przekracza 80 proc.
Polska dla produkcji
Jak wynika z zeszłorocznego raportu KPMG „Pozycja Polski jako partnera biznesowego dla inwestorów z Japonii", momentem przełomowym dla japońskiego kapitału nad Wisłą był rok 2000. Przez następną dekadę inwestycje japońskie w naszym kraju wzrosły ponaddziesięciokrotnie, a inwestycje firm mających udział lub powiązanie z japońskim kapitałem wzrosło pięciokrotnie. To wskazuje na stabilny, stały wzrost udziału bardzo pewnego i rentownego kapitału w naszej gospodarce.
Raport KPMG wskazuje, że Japończycy, zawsze dość krytycznie oceniający warunki kulturowe w krajach, w których inwestują, uważają Polskę za jedną z najbardziej pożądanych lokalizacji w Europie dla japońskich firm produkcyjnych, a od 2010 r. zaobserwowano kilka znaczących przejęć polskich firm przez japoński kapitał, także poza tradycyjnymi branżami produkcyjnymi, jak motoryzacja i elektronika, w których do tej pory specjalizowali się inwestorzy z Japonii. O atrakcyjności polskiego rynku dla Japończyków decydują stabilna sytuacja polityczna i ekonomiczna, wykwalifikowani pracownicy i niskie koszty pracy.
Nie boją się prowincji
Ambasador Cesarstwa Japonii w Polsce Makoto Yamanaka uważa, że jego rodaków przyciąga do Polski silny projapoński sentyment o podłożu historycznym. Wzajemna fascynacja między tak odległymi narodami i kulturami przejawia się w zamiłowaniu Japończyków do muzyki Chopina, polskiej literatury i filmu czy historii Rzeczypospolitej szlacheckiej. My zachwycamy się japońskim porządkiem, umiłowaniem przyrody, architekturą i dziejami epoki Sengoku czy schyłku dawnych wartości epoki Edo.
Mało kto w Polsce wie, że polskie filmy animowane z „Misiem Uszatkiem" na czele są obiektem kultu dzieci i młodzieży japońskiej.
Firmy japońskie nie powstają w konkretnym skupisku, wokół jednej metropolii czy w jednym województwie, tworząc zamknięte społeczności pracowników czy pracodawców, jak te chińskie. Prócz warmińsko-mazurskiego nie ma w Polsce województwa bez firm japońskich działających w dużym rozproszeniu.
Z danych Ambasady Japonii w Warszawie wynika, że najwięcej firm (131) działa w województwie mazowieckim. Ale pod względem wielkości największe zakłady produkcyjne powstały na Dolnym Śląsku. To tam powstaje najróżniejszy asortyment produktów przemysłu samochodowego i mechanicznego, od kulek do łożysk firmy AKS Precision po skrzynie biegów i silniki benzynowe TNMP oraz silniki diesla TMIP.
Polskie filie zakładów japońskich dają zatrudnienie społecznościom regionalnym i otwierają wielkie możliwości rozwoju dla średniego i drobnego biznesu lokalnego, który wyrasta wokół japońskich gigantów.
Zdają sobie z tego sprawę przedsiębiorcy województwa lubuskiego, którzy uczestniczyli w kwietniowym Polsko-Japońskim Forum Ekonomicznym w Górzykowie. Zgodnie z informacjami marszałek Elżbiety Polak gospodarka regionu lubuskiego opiera się głównie na kapitale prywatnym, czyli 107 tys. małych i średnich przedsiębiorstw oraz 3 tys. firm z udziałem kapitału zagranicznego z 42 państw. Dzięki sprawnemu wykorzystaniu funduszy unijnych oraz tworzeniu dobrego klimatu biznesowego, przede wszystkim dla średniego i drobnego kapitału, region ten ma najwyższą dynamikę wzrostu PKB, zatrudniania i inwestycji w kraju.