Paradoks lenia
Dlaczego bogaci mało pracują
Gdyby dzisiaj w Polsce pracował taki odsetek dorosłych jak w Szwajcarii, bylibyśmy zamożniejsi od Greków, Portugalczyków, Cypryjczyków i Czechów. Gdyby dodatkowo każdy z nas pracował tak dużo jak w Singapurze, prześcignęlibyśmy Hiszpanię, Włochy i Nową Zelandię, osiągając już dzisiaj średni poziom życia w Unii Europejskiej. Istnieje jednak możliwość osiągnięcia tak wysokiego stopnia rozwoju bez dodatkowej pracy: trzeba podnieść tzw. produktywność gospodarki. To dzięki niej Niemcy, gdzie pracuje się średnio tylko pięć i pół godziny dziennie, są jednym z najbogatszych krajów świata, a harujący po osiem godzin dziennie Grecy nie mogą związać końca z końcem.
„Produktywność to nie wszystko, ale w długim okresie to prawie wszystko. Możliwości podniesienia standardu życia w państwie zależą prawie całkowicie od jej wzrostu" – napisał Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, w książce „The Age of Diminished Expectations" (Era malejących oczekiwań). Wydawałoby się więc, że ranking według produktywności powinien się pokrywać z listą najbogatszych krajów. I tak z grubsza jest, aczkolwiek jest też sporo różnic. Wynikają one z tego, że produktywność mierzy się za pomocą PKB wypracowanego przez pracownika w ciągu godziny, a przy obliczaniu zamożności państw dzieli się wypracowane bogactwo przez liczbę obywateli. Tymczasem liczba godzin pracy może się drastycznie różnić, i to nawet wśród krajów o podobnym stopniu rozwoju. Brak rozróżnienia, jaka część bogactwa krajów wynika z liczby przepracowanych godzin, a jaka z produktywności gospodarki, prowadzi często do błędnych wniosków.
I tak na przykład często wskazuje się różnice w bogactwie między USA (PKB na obywatela według parytetu siły nabywczej w 2012 r. wynosił 49 922 USD) a większością krajów UE (np. PKB Francji w 2012 r. wyniósł 35 548 USD) jako dowód na wyższość amerykańskiego modelu gospodarczego (takiego, w którym państwo odgrywa relatywnie małą rolę w gospodarce) nad europejskim. Tymczasem jeżeli policzymy PKB na pracownika, to okazuje się, że stanowi on we Francji już nie 71 proc. PKB USA, a 80 proc. A jeżeli jeszcze obliczymy PKB w przeliczeniu na przepracowaną godzinę, to okaże się, że różnica między USA a Francją prawie znika. To oznacza, że Francuzi są przeciętnie tak samo produktywni jak Amerykanie (a według niektórych statystyk nawet bardziej, np. tak wynika z danych OECD z 2007 r.), a różnica w zamożności bierze się z tego, że we Francji pracuje mniej osób (w 2011 r. 63,8 proc. osób w wieku 15–64 lata) niż w USA (66,6 proc.), a ci, którzy są zatrudnieni, pracują krócej (we Francji w 2011 r. średnio 1476 godzin, a w USA 1787).
Polak mało produktywny
W rankingu produktywności przygotowanym w 2009 r. przez organizację Conference Board z Waszyngtonu na czele plasują się właśnie kraje europejskie: Norwegia (przez godzinę pracy wypracowuje się tam średnio 76,8 USD), Luksemburg (74,5 USD) i Holandia (65 USD), a dopiero czwarte miejsce zajmują USA (59 USD). Zaraz za nimi jest Belgia (58,5 USD), na szóstej pozycji Francja (54,7 USD), na siódmej Irlandia (54 USD), a na ósmej Niemcy (53,5 USD). Co prawda dwa pierwsze miejsca na liście to przypadki wyjątkowe (Norwegia to rozwinięty kraj ze złożami ropy naftowej, a Luksemburg jest bardzo niewielki – ok. 0,5 mln mieszkańców), podobnie jak Irlandia (która wzbogaciła się dopiero w latach 90. ubiegłego wieku dzięki amerykańskim inwestycjom zagranicznym), ale biorąc pod uwagę, że państwa w czołówce rankingu zamieniają się miejscami w zależności od roku, można przyjąć, że czołówkę najbardziej rozwiniętych gospodarek świata stanowią USA i tzw. stare kraje UE.
Dla wielu będzie zaskoczeniem, że nie ma wśród nich na przykład Szwajcarii (45,4 USD na godzinę pracy), która ma taką produktywność jak Hiszpania (44,3 USD). Tymczasem PKB na obywatela w Hiszpanii wynosi 32 87 USD, a w Szwajcarii 51 227 USD. Różnica wynika z tego, że Szwajcarzy mają najwyższy na świecie odsetek pracujących (79,3 proc.), podczas gdy Hiszpanie jeden z najniższych (tylko 58,5 proc.). Niski odsetek pracujących zubaża także gospodarkę Grecji. Sami Grecy są bowiem niewiele mniej produktywni od Japończyków (34,8 USD w stosunku do 39,9 USD), ale pracuje tam tylko 55,6 proc. dorosłych, podczas gdy w Japonii 70,3 proc.