Paradoks lenia
Dlaczego bogaci mało pracują
Jak pisze prof. Erik Reinert, przez wiele lat po rewolucji przemysłowej rozumiano, że doganianie bogatych polega na budowaniu u siebie gałęzi przemysłu, które funkcjonują w najbogatszych państwach, tak by pracownicy w każdym kraju mogli skorzystać z „eksplozji produktywności" i podnieść swoje pensje. I dlatego wszystkie duże zamożne kraje europejskie budowały własny przemysł tekstylny, a potem samochodowy itd. Rozumiano, że lepiej mieć własny nowoczesny przemysł, nawet gdyby miał być mniej konkurencyjny niż gdzie indziej, z tego samego powodu, dla którego lepiej być przeciętnym programistą niż najlepszym na świecie zmywaczem naczyń.
Tylko przemysł nas wzbogaci
I tu dochodzimy do źródła problemu: dlaczego 23 lat po zmianie systemu na kapitalistyczny Polak ma trzy razy mniejszą produktywność niż Holender. Otóż skoro źródłem wzrostu produktywności są innowacje w przemyśle, a w Polsce po zmianie systemu zamknięto prawie połowę zakładów przemysłowych, to zwyczajnie nie ma gdzie dochodzić do „eksplozji produktywności". Dopóki nie odwrócimy tego procesu, będziemy mało produktywni, a więc biedni. Wbrew temu, co się niektórym wydaje, brak przemysłu nie jest tylko problemem tych, którzy w tym sektorze pracują, ponieważ niska produktywność dotyczy większości pracowników. Fryzjerzy nie strzygą co roku 5 proc. więcej osób, a taksówkarze nie przewożą co roku 5 proc. więcej pasażerów. Ich pensje rosną w długim okresie tylko dlatego, że niektóre działy przemysłu potrafią w krótkim czasie zwiększyć produktywność o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset procent i mogą podnosić pensje swoim pracownikom.
Ci następnie kupują usługi taksówkarzy czy fryzjerów, którzy podnoszą ceny swoich usług wraz ze wzrostem płac w przemyśle (ten mechanizm ma w ekonomii nazwę „fordyzacji" – od Henry'ego Forda, który w ten sposób przekazywał zyski ze wzrostu produktywności swoim pracownikom, co następnie podnosiło pensje w całej gospodarce). A pracownicy przemysłowi płacą wyższe ceny, bo politycy poprzez ograniczenia w imigracji blokują napływ pracowników z zagranicy, którzy w przeciwnym razie zachęceni wyższymi płacami przyjechaliby i zwiększoną podażą na rynku doprowadzili do ograniczenia podwyżek cen usług. I dlatego kierowca autobusu w Sztokholmie zarabia nominalnie 50 razy więcej niż kierowca autobusu w New Delhi, choć obydwaj wykonują taką samą pracę i są tak samo produktywni.