
Strzały przy Poznańskiej
70 lat temu zginął wybitny aktor Kazimierz Junosza-Stępowski. Stanął w obronie żony – konfidentki gestapo, na którą polski ruch oporu wydał wyrok śmierci
Dwóch mężczyzn podeszło do ulicznego sprzedawcy, który handlował tytoniem przy ul. Poznańskiej w Warszawie: – Mały, masz angielskie papierosy? – zagadnął jeden z nich. – Angielskie papierosy są niezdrowe – odpowiedział bez namysłu 14-letni chłopak. Hasło się zgadzało, cel nadal przebywał w lokalu. Mężczyźni poprawili nieco za duże marynarki i szybkim krokiem weszli do bramy kamienicy przy ul. Poznańskiej 38. Byli egzekutorami wyznaczonymi przez Polskie Państwo Podziemne do likwidacji Jadwigi Stępowskiej, groźnej konfidentki gestapo i jednocześnie żony jednego z najsłynniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych. Junoszowie mieszkali na piątym piętrze nowoczesnej, eklektycznej kamienicy w centrum Warszawy. Mężczyźni stanęli przed drzwiami mieszkania ozdobionymi mosiężną tabliczką z napisem „Kazimierz Junosza-Stępowski, artysta dramatyczny" i wyciągnęli pistolety. Załadowali je, odbezpieczyli i ponownie schowali do kieszeni marynarek. Starszy z dwójki nacisnął dzwonek.
Otworzyła służąca, likwidatorzy bezceremonialnie przepchnęli się do przedpokoju i jeden z nich głosem nieznoszącym sprzeciwu kazał zawołać panią domu. Po chwili w drzwiach pojawiła się około 40-letnia kobieta, o pięknej, choć zniszczonej twarzy, w szlafroku, z rozrzuconymi w nieładzie włosami. – Pani Jadwiga Stępowska? – zapytał starszy mężczyzna. Kiedy kobieta potwierdziła, zaczął odczytywać jej sentencję wyroku wydanego przez podziemne władze Rzeczypospolitej. Drugi z egzekutorów wycelował w jej pierś rewolwer. Nagle w drzwiach sąsiedniego pokoju stanął Junosza-Stępowski. – Na miłość boską, nie strzelać, nie strzelać – zawołał aktor i rzucił się w stronę żony, by zasłonić ją przed napastnikami. W tym samym momencie padły dwa strzały. Był 5 lipca 1943 r.
Genialny samouk
Losy wybitnego aktora teatralnego i filmowego Kazimierza Junoszy-Stępowskiego to pasmo sukcesów zawodowych i równie długie pasmo porażek w życiu osobistym.
Pochodził z Dolinianów w powiecie lipowieckim na Kresach, z rodziny o tradycjach ziemiańskich. Czesław Michalski w książce „Pitaval filmowy" twierdzi, że porządne wykształcenie humanistyczne zyskał dzięki edukacji domowej, inne źródła podają, że uczył się w Gimnazjum Nowodworskim w Krakowie i gimnazjum jezuickim w Chyrowie. Potem były jeszcze szkoły w Kamieńcu Podolskim i Krakowie. Wszystko wskazuje na to, że poza krótkim epizodem nauki w Klasie Dykcji i Deklamacji Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego nie kształcił się w kierunku aktorstwa. Miał jednak wrodzony talent. Gdy w 1901 r. pojawił się w Krakowie, w teatrze prowadzonym przez Józefa Kotarbińskiego, z miejsca został przyjęty do zespołu. Jego kariera nabrała rozpędu. Poprzez duże i cenione sceny Krakowa, Łodzi i Poznania już jako znany aktor trafia na deski warszawskiego Teatru Polskiego. Wiąże się z tą instytucją na długie lata. Do historii polskiego teatru przechodzą jego kreacje w takich przedstawieniach jak „Noc listopadowa" Wyspiańskiego, „Żywa maska" Pirandella, „Kajus Cezar Kaligula" Rostworowskiego czy „Kupiec wenecki" Szekspira.
Wszystko to sztuka najwyższych lotów, elitarna. Rozpoznawalny w całej Polsce staje się natomiast dzięki rolom filmowym. Choć Kazimierz Junosza-Stępowski nie miał najwyższego mniemania o krajowej kinematografii i wielokrotnie podkreślał, że gra w polskich filmach jedynie dla pieniędzy, w mariaż z dziesiątą muzą w rodzimym wydaniu wszedł w zasadzie u jej zarania. Zagrał bowiem w dwóch pierwszych polskich filmach – krótkometrażówkach „Przygody dorożkarza" i „Powrót birbanta", zrealizowanych w 1902 r. przez pioniera polskiej kinematografii Kazimierza Prószyńskiego. W sumie do 1939 r. aktor pojawił się w 57 produkcjach (w tym 22 niemych). Najsłynniejsze role stworzył w „Tajemnicy przystanku tramwajowego", „Wietrze od morza", „Trędowatej" i „Znachorze".