W poszukiwaniu biznesowego raju
Polska pozostaje w ogonie rankingu krajów najbardziej przyjaznych dla przedsiębiorczości i najmniej skorumpowanych
Także system podatkowy USA nie sprzyja szybkiemu napływowi średniego i drobnego kapitału. Każdy przeciętny amerykański podatnik musi płacić trzy rodzaje podatków: federalny – wahający się od 15 do 35 proc. wysokości dochodów, podatki stanowe – wynoszące w niektórych stanach nawet 10 proc., oraz podatki lokalne. Do tego od każdego czeku wypłacanego legalnie zatrudnionym pracownikom odpada około 15 proc. na składkę ubezpieczenia zdrowotnego Medicaid i składki ubezpieczenia społecznego Social Security. Pozostałą kategorię obciążeń fiskalnych stanowią podatki od nieruchomości, sprzedaży, od zysków kapitałowych, a także podatki konsumpcyjne, korporacyjne i spadkowe. Pomijając wiele, można jeszcze wspomnieć o podatkach od: papierosów, tytoniu fajkowego, alkoholu, taryfy i licencji na sprzedaż piwa i wyrobów alkoholowych, zakładów bukmacherskich, energii, przeniesienia własności, wartości netto posiadanego bogactwa, wynajmu pokoju hotelowego, utylizacji odpadów, zakupu prezentu, paliwa, luksusu czy nawet od śmierci i bezrobocia. Do tego dochodzą dość wysokie podatki od nieruchomości, które powodują ucieczkę drobnego biznesu z dużych ośrodków miejskich na mało zurbanizowane przedmieścia. Ale także i tutaj podatki od nieruchomości potrafią być dławiące: zaczynające się od 1,89 proc. w New Jersey do najniższego – 0,18 proc. – w Luizjanie.
Oazy przedsiębiorczości
Kiedy Ameryka powoli pogrąża się w oparach socjalizmu autorstwa ekipy Baracka Obamy, wśród światowych inwestorów coraz większą popularnością zaczyna się cieszyć emigracja biznesowa do Australii i Nowej Zelandii. Trudno się dziwić temu trendowi, skoro od początku kryzysu finansów rozkładającego gospodarki półkuli północnej zarówno Australia, jak i ściśle powiązana z nią gospodarczo Nowa Zelandia jawią się jako oazy rozwoju, generujące od 17 lat systematyczny i trwały wzrost gospodarczy, gdzie bezrobocie waha się od 4,4 proc. w Australii do 6 proc. w Nowej Zelandii. Ten sukces obu państw to zasługa rządów, które od 1989 r. systematycznie obniżały podatki gospodarcze. W 2010 r. premierem została Julia Gillard, reprezentująca Australijską Partię Pracy. Jednak wbrew zasadom fiskalnym wyznawanym przez jej partyjnych kolegów zdecydowała się na obniżenie z 40 do 30 proc. pakietu podatków w górnictwie. Był to krok niezwykle celny i pobudzający gospodarkę opierającą się głównie na wydobyciu i eksporcie surowców mineralnych oraz podlegającą wahaniom koniunktury na rynkach światowych.
Dla przedsiębiorców bardzo ważne jest, że Australia zajmuje siódme miejsce na liście CPI 2012 – rankingu krajów z najmniejszą korupcją na świecie. Nowa Zelandia jest zaś od wielu lat na pierwszym miejscu tej listy na równi z Danią i Finlandią. Oznacza to bowiem proste procedury formalne i przyjazną biznesowi kadrę urzędniczą. Znamienne, że żaden liczący się ranking nie wymienia jako przyjaznych dla przedsiębiorczości państw, które określa się ostatnio jako największe wschodzące potęgi gospodarcze: Indii, Chin, Rosji czy Brazylii. W tym ostatnim kraju, nazywanym tygrysem Ameryki Łacińskiej, założenie działalności gospodarczej trwa 119 dni. Do tego przedsiębiorców odstraszają koszty pracy i wszechwładza związków zawodowych, których reprezentanci stanowią niemal połowę składu gabinetu rządowego. Brazylia zajmuje aż 69. miejsce na liście najmniej skorumpowanych gospodarek świata. To jednak nic w porównaniu z Indiami z 96. miejscem na liście, najgorszymi z możliwych warunkami infrastruktury transportowej, tragicznym poziomem biurokracji i bezrobociem blisko 10 proc. (ok. 10 mln osób). Warto zaznaczyć, że problem niewypłacalności wynagrodzeń w tym kraju przybiera proporcje niezrozumiałe nawet w krajach afrykańskich. Chociaż w Indiach pracuje 70 proc. społeczeństwa, to tylko 17 proc. otrzymuje stałe wynagrodzenie.