Wyczekany
Zygmunt Miłoszewski dopracował się tego, że na jego kolejną książkę po prostu się czeka. Niby nic wielkiego – ot, sprawnie przyrządzony kryminał.
A przecież wiedzy pobocznej z punktu widzenia głównej zagadki jest tu tyle, że czytelnik czuje się tak doinformowany, jakby połknął część Wikipedii, parę baedekerów i ze trzy pitavale. Przy tym Miłoszewski respektuje światowe tendencje. Gdzieś tak od czasów Dana Browna czytelnikom kryminałów absolutnie nie wystarcza czas teraźniejszy: żądają, by intryga zawiązywała się w głębokiej przeszłości, a wypływała w naszych czasach. Bo i koloryt, i „patyna dziejów", i historyczna waga sprawy... I tak co roku możemy sobie poczytać – lekko licząc – z 10 zachodnich bestsellerów kryminalno-historycznych, z czego połowa o skarbach templariuszy, jak zwykle. Miłoszewski bierze też pod uwagę, iż częściej oglądamy, niż czytamy. A jak oglądamy, to raczej filmowy pop. Tam jeden wątek nie śmie trwać na ekranie dłużej niż trzy minuty, bo zaraz ziewamy. Dlatego i pisarz powinien stosować symultankę, przerzucając czytelnika z miejsca na miejsce co parę stron. Tych przerzutek jest zresztą u Miłoszewskiego tyle, że odrobinę gubimy się w tłumie przypadkowych, zdawałoby się, postaci, zanim zaczną one zahaczać o siebie na dobre.
A zahaczają w kwestii prac supertajnego rządowego zespołu ekspertów, któremu postawiono zadanie odzyskania zrabowanego podczas wojny bezcennego obrazu Rafaela. Tyle że niewiele ma to wspólnego z nudną antykwaryczną kwerendą – a wszystko z międzynarodową awanturą nakręcaną przez terrorystów i agentów pozbieranych z całego świata. Zaczyna się mocno: od zamachu terrorystycznego na kolejkę na Kasprowy. I Miłoszewski, jak to on, w detalu pokazuje, jak taki zamach przeprowadzić, jakich materiałów użyć, gdzie poprzecinać liny. To niemal instrukcja obsługi... Gdyby się znalazł – odpukać – jakiś szaleniec, to autor odwalił za niego połowę roboty. Z tym że pisarz nie szantażuje swoim drobiazgowym researchem. W zatrzymanym wagoniku kolejki umieszcza faceta, któremu bardzo, ale to bardzo chce się siusiu. Nie poszedł do toalety na Kasprowym, bo tam żądają dwa złote, a on nie da złodziejom zarobić. Sika więc, przyparty, z wagonika, czym omal nie pomieszał szyków terroryście. I ku temu właśnie autor prowadzi. Jeżeli międzynarodowy terrorysta zechce powziąć w Polsce jakąś szalenie skomplikowaną i niebezpieczną akcję, musi się liczyć z tym, że jego impreza niespodziewanie siądzie. Bo zawsze znajdzie się nasz rodak, któremu właśnie nieodparcie zachce się siusiu.
Zygmunt Miłoszewski
"Bezcenny"
W.A.B.