Cenniejsza niż złoto
Inwestowanie w sztukę to dziś przede wszystkim kwestia prestiżu, kreowania własnego wizerunku i bezpiecznej lokaty kapitału
Polska koneserów
Polskę, podobnie jak inne kraje naszego regionu, dotknęło przekleństwo nadmiaru historii. Cokolwiek okrutnego porywało Europę impetem dziejowych zamieci, docierało do nas i tutaj pozostawiało najgłębsze blizny: rozbiory, wojny światowe, totalitaryzmy. Nie było ani czasu, ani warunków ku temu, by w Polsce rozwinął się rynek sztuki porównywalny z jego zachodnim wariantem.
Po 1989 r., wraz z odrodzeniem się gospodarki rynkowej, zaczęła się w Polsce formować zorganizowana domena obrotu dziełami sztuki (podobnie jak w innych państwach bardzo szeroko interpretująca to pojęcie). Miejsce Desy, państwowego monopolisty z lat PRL, zajęły domy aukcyjne z prawdziwego zdarzenia. Desa wciąż istnieje jako szyld, ale ukrywa się pod nim kilka niezależnych, odrębnych firm o różnym statusie prawnym, a nie brak też już konkurencyjnych instytucji o zupełnie innej genezie.
W tej chwili istnieje w Polsce kilkanaście liczących się domów aukcyjnych, ale potrzeby rynku nie zostały jeszcze zaspokojone i liczba ta rośnie z roku na rok. Wartość rynku szacowana jest na 350 mln zł, a roczne obroty wynoszą ponad 60 milionów. Niemniej nie istnieje szansa, aby polski rynek zbliżył się zauważalnie do tych największych w przewidywalnej przyszłości. Zbyt niski popyt – musielibyśmy zarabiać nieco lepiej – odpowiada skromnej podaży: ileż dzieł polskich mistrzów można podziwiać tylko w obcych muzeach i galeriach. A wielkie sławy światowe nie zdobiły rodzimych salonów. Musi się więc zadowolić pozycją najprężniejszego w tej części Europy. I szukać własnego, oryginalnego rozwiązania. Jak spadek po polskich twórcach, niekoniecznie plastykach, których nazwiska są znane daleko poza granicami ich ojczyzny. Jak promocja rękodzieła regionalnego i rzemiosła artystycznego – bogactwa, które zwykliśmy traktować z pobłażliwym uśmiechem, a które cudzoziemcom wydać się może bardzo atrakcyjne, bo niczego podobnego nie znajdują u siebie już od dawna. Pomysły można mnożyć. Ważniejsi są jednak ludzie. Ludzie, którzy znajdą w sobie energię, odwagę i miarkę polskiej fantazji, aby je zrealizować.