Przekręt na gazie
Nawet w kontrolowanym przez Unię Europejską handlu limitami dwutlenku węgla może dojść do oszustwa, którego ofiarami padają uczciwi przedsiębiorcy
Ponad rok czekali stołeczni prokuratorzy na wznowienie śledztwa w sprawie oszustwa dotyczącego handlu limitami CO2. Główni podejrzani w tej sprawie to 63-letni obecnie Krzysztof W. oraz jego syn, 36-letni Adam. Obaj trzy lata temu wyjechali za granicę i ślad po nich zaginął. Wraz z nimi zniknęło 15 mln euro. Policjanci i prokuratorzy powątpiewali nawet, czy uda się ich odnaleźć. – To duże pieniądze, więc spokojnie mogli się za nie urządzić – tłumaczyli w nieoficjalnych rozmowach. Los jednak uśmiechnął się do prokuratorów. W czerwcu ojciec i syn W. zostali deportowani z Kanady za złamanie przepisów pobytowych. – Gdy tylko wylądowali na lotnisku w Warszawie, trafili wprost do aresztu – mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury.
Ze stali przeszli na CO2
Historia tego przekrętu zaczęła się w 2009 r. Pochodzący z Mazur panowie W. założyli działalność gospodarczą w stolicy. Postanowili zostać pośrednikami w handlu materiałami stalowymi. – Firma była mała, ale prężna. W jednym pokoju stał komputer i telefon. To wystarczyło, by kupować stal bezpośrednio w hutach, a potem z zyskiem sprzedawać ją różnym firmom – opowiada jeden z policjantów.
Panowie W. po kilku miesiącach postanowili zmienić branżę. Dotychczasową firmę przekształcili w spółkę Janet, której głównym celem był handel limitami CO2. Spółka była zarejestrowana w rejestrze uprawnień prowadzonym przez Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBIZE). Wszystko więc miało się odbywać zgodnie z literą prawa.
– Janet miała prawo kupować i sprzedawać limity na gaz – potwierdza jeden ze śledczych. Spółka stała się aktywnym graczem na tym rynku. Współpracowała głównie z trzema firmami z Niemiec, Cypru i Hiszpanii. – Prawa do limitów kupowała od jednej firmy, by zaraz odsprzedać je innej – mówi policjant.
Przez kilka miesięcy nikt nie miał zastrzeżeń do firmy panów W. Dziś jednak policjanci przypuszczają, że była to przykrywka. Mężczyznom zależało na tym, by wzbudzić zaufanie kontrahentów. Z ustaleń śledztwa wynika, że firma Cemsa z Malagi, która współpracowała ze spółką Janet, dostała od niej propozycję zakupu dużej transzy limitów.
– To miał być udany interes. Okazyjny zakup dużej kwoty limitów za atrakcyjną cenę – wspomina policjant. Jednak polska spółka postawiła warunek: pieniądze musi dostać wcześniej. Na jej konto miało trafić 14 mln euro. Hiszpanie się na to zgodzili. Przelali pieniądze, ale okazało się, że w zamian nie dostali limitów.
Przedstawiciele polskiej firmy uspokajali kontrahentów. Zapewniali, że to chwilowe opóźnienie, a limity zaraz trafią na ich rachunek. Byli na tyle przekonujący, że Hiszpanie zgodzili się nawet dopłacić prawie milion euro, który pożyczyli od Global Financial Service z Panamy. Czas biegł, a limity na konto hiszpańskiej firmy nie wpływały. Kontakt ze spółką Janet urwał się całkowicie, a w biurowcu w centrum Warszawy nikt nie wiedział, co się stało.
Pomagali, ale w dobrej wierze
Zaniepokojeni pełnomocnicy zagranicznych firm powiadomili stołeczną prokuraturę o prawdopodobnym przestępstwie. Ta wszczęła śledztwo w sprawie oszustwa. Panów W. już od dawna nie było w Polsce. Śledczy dotarli do dwóch innych osób związanych ze spółką Janet. Jednym z nich był Krzysztof P., który kilka miesięcy przed zniknięciem Krzysztofa i Adama W. został wspólnikiem i prezesem spółki. Adam W. objął wtedy funkcję jej prokurenta.
Ze spółką Janet współpracował również Filip P., syn znanej bizneswoman, której firma doradcza zajmuje się m.in. pozyskiwaniem finansowania dla spółek i wprowadzaniem ich na giełdę. – Dobrze wykształcony Filip P. był nieformalnym doradcą Adama W. Panowie poznali się kiedyś w fitness clubie – zdradza jeden z policjantów.
Krzysztofowi P. i Filipowi P. (obaj mają inne nazwiska i nie są spokrewnieni) postawiono zarzut oszustwa na wielką skalę. Jak tłumaczy prokurator Dariusz Ślepokura, podejrzani w celu osiągnięcia korzyści majątkowych w grudniu 2009 r. wspólnie z panami W. doprowadzili do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości na szkodę hiszpańskiej spółki Cemsa oraz Global Financial Services z Panamy. W imieniu firmy Janet zawarli z hiszpańskim kontrahentem umowę sprzedaży europejskich pozwoleń emisji CO2, zobowiązując się do ich dostarczenia w ciągu 24 godzin, za co tytułem przedpłaty przyjęli łącznie 14,816 mln euro. Z kolei z panamską spółką w ramach realizacji tej transakcji zawarli umowę kredytu na kwotę 940 tys. euro. Nie dostarczyli jednak pozwoleń emisyjnych ani nie dokonali zwrotu kredytu.