Kłamstwo konstytucyjne
Trybunał Konstytucyjny nie stoi na straży sprawiedliwości, lecz budżetu państwa. Kiedy w grę wchodzą pieniądze, nikt już nie myśli o legalizmie
Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego nazwał ustawę zasadniczą „publicystyką"
Konstytucja swoje, a władza swoje. Nie ma żadnych sankcji dla parlamentu nie tylko za uchwalanie ustaw niezgodnych z konstytucją, ale nawet za niestosowanie się do wyroków Trybunału Konstytucyjnego, który dokładnie wskazuje błędy ustawodawców. – Kto odpowiada za niewykonanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego? Nikt! – mówi Jerzy Seifert. – Czy wyroki w sprawach dotyczących bezpośrednio człowieka wydane z pominięciem praw człowieka gwarantowanych w konstytucji są praworządne? Czy wyroki wydawane z podważeniem mocy prawnej konstytucji są praworządne? – pyta Waldemar Deska. – Zadaję te pytania w sądzie i są one pomijane, traktowane jak powietrze – dodaje. Zdaniem Deski przyjęta przed 15 laty ustawa zasadnicza powinna fundamentalnie przeorać świadomość, mentalność, praktyki i metody organów ustawodawczych oraz wymiaru sprawiedliwości. Niestety, tak się nie stało. Przeciwnie, w części dotyczącej praw człowieka nastąpił regres, a stalinowskiej proweniencji doktryna prawna ciągle stoi ponad konstytucją. – Dlatego oskarżam publicznie Polskę o to, że uczyniła z konstytucji martwą literę prawa, jak w PRL. Zbieram twarde dowody. Wzywam do debaty publicznej. Zapraszam szczególnie prawników, których nadal wychowuje się do „totalitarnego" stosowania prawa – mówi Deska.
Fikcja prawna
Skoro konstytucja nie jest przestrzegana przez najwyższe władze w kraju, to czego można się spodziewać po zwykłych sędziach i urzędnikach? Sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego stwierdził, że „sporne jest w doktrynie stosowanie Konstytucji RP", a sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego nazwał ustawę zasadniczą „publicystyką". Podobnie lekceważąco konstytucyjne argumenty Grzegorza Sowy traktowali łódzcy sędziowie prowadzący jego sprawę, którzy najczęściej w ogóle pomijali te wnioski. Z kolei urzędy skarbowe nagminnie łamią orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, zakazujące wszczynania kontroli skarbowych wyłącznie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia.
Na koniec 2012 r. 87 orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego pozostawało bez odpowiedniej reakcji polityków mimo upływu terminu odraczającego utratę mocy przepisów. Aż 66 proc. niezgodnych z konstytucją aktów prawnych pozostało w 2012 r. bez reakcji parlamentu mimo upływu terminu nakazanego przez sąd konstytucyjny. Coroczne sprawozdania Trybunału Konstytucyjnego zawierają też zestawienie zaległych wyroków pozostawionych bez odpowiedniej reakcji polityków. W 2012 r. było ich 32. Z kolei zaległych wyroków TK, wobec których działania parlamentu są zalecane lub wskazane, było w zeszłym roku aż 43. Do tego dochodzą zaległe postanowienia sygnalizacyjne. W 2011 r. w 78 proc. spraw parlament zmieścił się w terminie nakazanym przez Trybunał, podczas gdy w 2012 r. dokonano zmian tylko w 44 proc. spraw. Z informacji Trybunału Konstytucyjnego za rok 2012 wynika, że w zeszłym roku nastąpił istotny spadek terminowości wykonywania przez polityków wyroków opatrzonych klauzulą odraczającą w porównaniu z rokiem poprzednim.
Jak czytamy w raporcie Trybunału Konstytucyjnego, jeśli politycy w ogóle zabierają się do naprawy zakwestionowanych przepisów, to zajmuje im to średnio aż 444 dni, podczas gdy TK najczęściej wyznacza okres 12 miesięcy. – To niestety jasno pokazuje, że mamy konstytucję na pół gwizdka. Choć konstytucja jest, to ustawodawca niewystarczająco się stara, by jej zapisy były stosowane w nowym prawie. Trybunał wydaje orzeczenia, wskazuje na wadliwe, niekonstytucyjne prawo, a i tak ono latami pozostaje niezmienione – ocenia Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. „Wyroki opatrzone klauzulą odraczającą nie są traktowane przez prawodawcę z wystarczającą konstytucyjną troską" – napisano w informacji rocznej Trybunału Konstytucyjnego. To oczywiście bardzo łagodny eufemizm. Sprawę trzeba nazwać otwarcie: to jest kpina z prawa.