Najnowsza interwencja Uważam Rze

Temat numeru

Zapomniani wyklęci

Jakub Wozinski

Tysiące polskich kupców i rzemieślników zostało po 1944 r. zakatowanych przez władzę

Nie wystawiono im dotąd żadnego pomnika, choć komuniści zaliczali ich do grona swoich najważniejszych wrogów. Mimo że dokonywali cudów, przywracając życie w wyniszczonym wojną kraju, stali się celem zaciekłej kampanii, która całkowicie zniszczyła polską przedsiębiorczość.

W ciągu ostatnich lat w Polsce dokonała się bardzo istotna zmiana, polegająca na przywracaniu pamięci o bohaterach walki z niemieckim i sowieckim okupantem. Dzięki temu Polacy dowiedzieli się wreszcie, kim był rotmistrz Witold Pilecki, co się stało z gen. Augustem „Nilem" Fieldorfem czy też jaki los spotkał innych żołnierzy wyklętych. Społeczeństwo coraz energiczniej zrywa narzuconą mu przez interesy polityczne „zasłonę niewiedzy" i upomina się o pamięć o tych, którzy walczyli za naszą wolność.

Niestety, pomimo ogromnego postępu w dziedzinie odkłamywania historii najnowszej Polacy wciąż niewiele wiedzą na temat zagłady polskich kupców, rzemieślników, fabrykantów – przedsiębiorców wyklętych. Bitwa o handel (czyli wojna, którą w latach 1946–1949 komuniści prowadzili z przedsiębiorcami i którą, niestety, wygrali) jest słabo obecna w świadomości społeczeństwa, choć można ją śmiało uznać za najważniejszy po inwazji Armii Czerwonej element przejęcia władzy w Polsce przez komunistów. Polacy wiedzą dziś już sporo o podziemiu niepodległościowym, które toczyło z sowieckim najeźdźcą nierówną walkę, lecz nie wiedzą prawie nic o tysiącach producentów, rzemieślników i handlarzy, których spotykał los nie mniej okrutny niż ludzi walczących z komunizmem z bronią w ręku. Choć polscy przedsiębiorcy ponieśli ogromną ofiarę, należny honor nadal nie został im przywrócony.

Pamięć o żołnierzach i oficerach walczących o niepodległość Polski jest oczywiście uzasadniona, gdyż stali oni w pierwszym szeregu okrutnych zmagań, lecz równie ważna była wielka walka stoczona przez kilka milionów zwykłych Polaków, których pozbawiono całego dorobku, zdrowia, a często także życia. Spośród licznych oprawców podziemia niepodległościowego sprawiedliwość dosięgła zaledwie garstkę, natomiast spośród tysięcy urzędników, którzy w czasach stalinizmu namiętnie niszczyli własność prywatną, nie ukarano jeszcze nikogo. Co gorsza, osoby, które wykazywały się wówczas szczególnym zaangażowaniem we wcielanie w życie „konieczności dziejowej", odgrywały nieraz kluczową rolę w aparacie urzędniczym III RP, wznawiając tradycję walki z własnością prywatną aż do jej wyniszczenia.

Komunistom udało się zniszczyć nie tylko ludzi, lecz także etos przedsiębiorcy. Mimo 24 lat życia w wolnej Polsce przedsiębiorcy są postrzegani przez większość społeczeństwa jako wyzyskiwacze. Jak wynika z badań CBOS, ponad 70 proc. stawia im zarzut, że żyją z pracy innych. Zdaniem 55 proc. troszczą się tylko o własny interes. 54 proc. uważa, że przedsiębiorcami zostali ci, którzy mieli znajomości w urzędach i instytucjach. Z badań GFK Polonia wynika zaś, że ponad 60 proc. Polaków jest przekonanych, iż przedsiębiorcy prywatni nie wytwarzają większości dochodu Polski i nie zatrudniają większości pracowników. W rzeczywistości odpowiadają za 70 proc. wpływów budżetowych i podobny odsetek zatrudnionych. Ten niechętny wizerunek to spadek po komunistycznej propagandzie, która ukuła obraźliwą nazwę „prywaciarz" dla osób niewłączających się w budowę państwowej gospodarki socjalistycznej. Dla ponad połowy Polaków marzeniem nie jest stworzenie własnej firmy, ale zdobycie etatu – w krajach Zachodu, m.in. USA, te proporcje są dokładnie odwrotne. To właśnie spadek po komunizmie, który oprócz eksterminacji przedsiębiorczych jednostek zaszczepił w Polakach pogardę dla pracy na własny rachunek i brak szacunku dla tych, którzy są gotowi ponosić ryzyko bankructwa.

Feniks z wojennych popiołów

Przez cały okres PRL państwo dokonywało wielkiego wysiłku propagandowego, aby narzucić swoją wizję dźwigania kraju z powojennych zniszczeń. Komuniści posługiwali się słowem „odbudowa", lecz tak naprawdę ich działania sprowadzały się do blokowania wszelkich inicjatyw dążących do przywrócenia w kraju normalnego życia. Mimo ogromnej skali zniszczeń właściciele przedwojennych zakładów starali się jak najszybciej przywrócić produkcję. Państwo Bartkowscy z Poznania przed wojną prowadzili przy ul. Długiej piekarnię i cukiernię. Ich interes przetrwał nawet okupację, mimo że nie było to łatwe. Działalność wznowili tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej do Poznania. Choć okolice ich kamienicy były wciąż ostrzeliwane pociskami artyleryjskimi (Cytadela broniła się jeszcze przez trzy tygodnie), Bartkowscy zaczęli wypiekać chleb. Niestety, wkrótce uwzięli się na nich urzędnicy, którzy wzywali ich do coraz to innych urzędów i nakładali podatki według uznania. Codziennie zabierano im cały utarg, dlatego właściciele piekarni... zaczęli głodować. Nękani przez kolejne lata, zostali ostatecznie pozbawieni swojego zakładu pracy we wrześniu 1952 r. Matka rodziny zmarła kilka miesięcy później na niewydolność krążenia, a ojciec, przeżywszy wstrząs, zajął się hodowlą pszczół pod Poznaniem. Zmarł kilka lat później.

Poprzednia
1 2 3 4

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Ewa Bednarz

Kredyt z plastiku

Tylko część banków decyduje się na wydawanie przedsiębiorcom kart kredytowych. Znacznie chętniej oferują im dużo kosztowniejsze karty obciążeniowe

Artur Osiecki

Brexit mobilizuje regiony

Województwa chcą przyspieszyć realizację nowych programów regionalnych zarówno ze względu na zbliżający się przegląd unijny, jak i potencjalne negatywne konsekwencje wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej